czytelnia.mobiMobilna e‑czytelnia „e media”

Literatura zawsze pod ręką

Janusz GEMBALSKI: „Omen” — odcinek 2.


Janusz Gembalski: Omen

Część I 

Naszą przeprowadzkę pamiętam jedynie we fragmentach i dzisiaj już nie wiem, co zostało zakodowane w mojej podświadomości, a co znam z licznych opowiadań rodzinnych. Przypuszczam, że fragmenty, które mam przed oczyma są wyłuskane z mojej pamięci i, o dziwo, te są nieruchome, a reszta, która je łączy w jedynie dla mnie istotną i logiczną całość, to fragmenty zasłyszane. Nie wiem dlaczego, ale moje życia składa się z jakby odrębnie zapamiętanych obrazów, słów, krótkometrażowych filmików i zdarzeń. Tak więc widzę załadowaną furmankę, zaprzężoną w dwa konie, na niej sienniki z workowego płótna napchane świeżą słomą i stare meble, częściowo rozłożone na czynniki pierwsze. Widzę też przepiękne słońce, stację kolejową, buchającą dymem lokomotywę z paroma wagonami do przewozu bydła, teraz wyposażonymi w zbite z desek ławki dla ludzi. Pamiętam matkę taszczącą na plecach ogromny tobołek, zrobiony z jakiejś szmaty, pociąg jadący bardzo długo i ciotkę, która na docelowym dworcu czekała z wózkiem na kółkach rowerowych, aby zabrać nasze manele. Gdy byłem starszy, dowiedziałem się, że przeprowadzaliśmy się jedynie 55 kilometrów dalej. Meble, garnki i sienniki przywiózł chłop furmanką, a pociąg wraz z nami pokonywał tę trasę w zawrotnym tempie — cztery godziny.

Zamieszkaliśmy w mieście przemysłowym średniej wielkości, w którym siostra mamy dostała pracę i przydział na mieszkanie, a potem ściągnęła tu nas wraz z babcią. Zamieszkaliśmy na drugim piętrze sporej, przedwojennej kamienicy, w której było około 150 mieszkań i duże, choć ponure, podwórko z trzema śmietnikami, które spełniało rolę naszego placu zabaw.

Specyficzny układ hierarchii rodzinnej z pewnością wpłynął na moje wychowanie. Głową rodziny została ciotka, gdyż miała najlepsze przygotowanie zawodowe, a ponieważ przed wojną skończyła Akademię Handlową, bez trudu dostała pracę księgowej w Ubezpieczalni Społecznej. Poza tym tylko ona widziała się z moim ojcem przed jego śmiercią i przyrzekła mu, iż zaopiekuje się mamą i jej przychówkiem. Mama nigdy wcześniej nie pracowała. Przed wojną ukończyła konserwatorium, dziećmi zawsze opiekowała się bona, do gotowania była służąca, a ona sama zajmowała się mężem i naszym wychowaniem. Miała dobre maniery oraz cichy i uległy charakter. Z natury była dobrotliwa, więc musiała się poddać presji starszej siostry. Ciotka załatwiła jej pracę w biurze, gdzie mama sumiennie wykonywała swoje obowiązki i starała się nie przeszkadzać ani nie narzucać innym. Moja siostra była już dorosłą panną, a dziesięcioletnia różnica wieku między nami podkreślała to jeszcze bardziej. Babcia — wdowa, przedwojenna nauczycielka — zajęła się prowadzeniem domu i naszą edukacją. O moim bracie wspominam na końcu, gdyż chociaż starszy ode mnie o osiem lat, nie liczył się w domu jako osoba. Przypuszczam, że w czasie tułaczki wojennej, pobytu w lagrze i po utracie ojca był jeszcze za mały, aby pewne sprawy rozumieć, a za duży, by o nich zapomnieć. Ciągle prowadzony za rękę, podrzucany w różne miejsca, czasem zupełnie obcym opiekunom, stał się zakompleksionym chłopcem, któremu potrafił zaimponować każdy mocniejszy, męski charakter bez względu na jego wartość. Myślę, że na jego psychice najbardziej zaważył brak ojca i konsekwencji w babskim wychowaniu. Aby dopełnić formalności nadmienię, że w ciągu paru powojennych lat mieszkało u nas kilka służących. Jak widać, na moje przyszłe „ja” pracował cały sztab kobiet począwszy od głowy rodziny — ciotki, poprzez babcię, mamę, siostrę i służące. Przyjmowałem ten rodzinny układ jako coś zupełnie normalnego, a ponieważ nie pamiętałem ojca, przyjąłem bez zastrzeżeń dominację ciotki, do której zwracałem się zarówno ze strachem, jak i z szacunkiem.

Nasze mieszkanie było dosyć obszerne. Wchodziło się do przedpokoju, z którego drzwi po prawej stronie prowadziły do małego pokoju siostry, potem do pokoju jadalnego, w którym mieszkała babcia, a po przeciwnej stronie były drzwi do małego korytarzyka, z którego w prawo wchodziło się do sypialni, w lewo do kuchni ze służbówką i spiżarką, a na wprost były drzwi do ubikacji i łazienki. Sypialnia była potwornie zagracona, gdyż poza trzema dużymi szafami (upchanymi pod ścianami) stało w niej podwójne, małżeńskie łóżko, w którym spały mama i ciotka. W jego nogach stało moje żelazne łóżko z siatką i podartymi materacami, a w kącie pokoju stary tapczan mojego brata.

Codziennie rano w domu panował potworny harmider połączony z okupowaniem łazienki, budzeniem zawsze twardo śpiącego brata, ubieraniem się w ciasnocie sypialni i wyjściem do pracy i szkoły. Ja mogłem spać do oporu, gdyż szkoła jeszcze mi nie groziła. Mój dzień zaczynał się od spokojnego śniadania w pokoju babci, czyli jadalni i pójścia z babcią na zakupy. Każdy ranek był dla mnie pewną atrakcją. Udawałem, że śpię i spod przymrużonych powiek śledziłem ubierające się kobiety. Najpierw wstawała mama i w nocnej koszuli szła się myć jako pierwsza. Potem budziła ciotkę, która szła do łazienki, a sama, sądząc że śpię, zdejmowała koszulę i na swoje pulchne ciało nakładała gorset. Podobało mi się, gdy w sztywny atłas z fiszbinami upychała obfity biust i dociągała z tyłu sznurowanie. Gdy ciotka wracała z łazienki, pomagała mamie z tymi sznurkami, ale jak zauważyłem na plecach zawsze pozostawała około dziesięciocentymetrowa szpara w gorsecie, w której pod tasiemkami było widać tłuściutkie fałdki ciała i cały rowek w pupie. Gorset u dołu kończył się tuż poniżej brzucha tak, że mogłem zobaczyć tłuste, trójkątne uwypuklenie gęsto zarośnięte kręconymi, ciemnoblond włosami. Teraz przychodziła pora na podglądanie ciotki, która dla mnie nie była już tak atrakcyjna, ponieważ znacznie szczuplejsza od mamy nie nosiła gorsetu. Jej biust był niewielki i obwisły, a u dołu brzucha nie było tak wspaniałego wzgórka tylko wielka, czarna kępka włosów. Siostry i babci nie miałem okazji podglądać, gdyż ubierały się w innych pokojach. Do pewnego czasu myślałem, że służąca nie ma żadnej płci, a zawsze takie samo ubranie, w którym chodziła uważałem za jej skórę.

Nieraz po kryjomu zabierałem do ubikacji lusterko, aby dokładnie pooglądać swoje dziecięce akcesoria. Zastanawiałem się też jak kobiety robią siusiu, bo że robią wiedziałem doskonale podsłuchując pod drzwiami ubikacji. Moje wyjątkowo wcześnie budzące się zainteresowania seksualne pozwalały mi domyślać się, że gdzieś w tej kępce włosów musi być jakaś maleńka rureczka służąca do sikania. Wiedziałem, że kiedyś sprawdzę to osobiście.

Mieliśmy w domu maszynę do szycia i co jakiś czas przychodziła krawcowa, która obszywała całą rodzinę, łatała dziury, przerabiała suknie z ciotki na siostrę, spodnie mojego brata na portki dla mnie itp. Pani ta przychodziła ze swoją wnuczką. Do dziś pamiętam jej imię, gdyż było rzadko spotykane — Karina. Dziewczynka była w moim wieku i przynosiła ze sobą szmacianą lalkę. Nudziła mnie zabawa w ubieranie i usypianie lalki, więc kiedyś skorzystałem z okazji i nieuwagi babci — wyprowadziłem Karinę do przedpokoju i kazałem jej ściągnąć majtki. Pamiętam jak bardzo się zdziwiłem, że w wiadomym miejscu nie ma włosów, a to coś u dołu brzucha wygląda jak mała pupa, bo zauważyłem tylko mały wzgóreczek przecięty rowkiem. Nie zdążyłem dokładnie jej zbadać, gdyż usłyszałem szczęk klamki otwieranych drzwi. Karina w ostatniej chwili zdążyła naciągnąć majtki. Przypuszczam, że wychodząca z pokoju babcia czegoś się domyśliła, gdyż był to ostatni pobyt dziewczynki w naszym domu. To pierwsze niepowodzenie we wnikliwym poznawaniu kobiecej anatomii absolutnie mnie nie zraziło do kontynuacji doświadczeń w tym zakresie i w krótkim czasie powtórzyłem je z córką sąsiadki, którą kiedyś matka zostawiła u nas na dwie godziny. Wykorzystałem kilka chwil, gdy babcia wyszła do sklepu, a służąca do piwnicy po węgiel i natychmiast zabrałem się do zdejmowania dziewczynce majtek pod presją, że jeżeli tego nie zrobi, nie będziemy się bawić. Kazałem jej położyć się na stole i postanowiłem sprawdzić, gdzie w tym rowku znajduje się rurka. Krysia miała zaciśnięte nogi, a do mnie jeszcze nie dotarło, że przedmiot moich zainteresowań znajduje się między nimi. Pierwszym narzędziem ginekologicznym, które wpadło mi w rękę był pilnik do paznokci. Bez zastanowienia włożyłem go w szparkę. Nie miałem zielonego pojęcia dlaczego Krysia zaczęła niemiłosiernie wrzeszczeć, więc na wszelki wypadek zwiałem i zamknąłem się w ubikacji. Akurat w tym czasie babcia wróciła z zakupów i w jadalni na stole zastała zapłakaną dziewczynkę bez majtek i z zakrwawioną cipką. Nawiasem mówiąc była to chyba jedyna dziewica w moim życiu, którą mimo woli chciałem rozprawiczyć. Nie bardzo docierał do mnie powód, dla którego po raz pierwszy w życiu musiałem stać w kącie. Gdy mama i ciotka wróciły z pracy, przez zamknięte drzwi słyszałem w jadalni ożywioną dyskusję, z której nic nie rozumiałem. Wyniknęła z niej straszna dla mnie rzecz, czyli ściągnięcie spodni i pierwsze w życiu lanie paskiem mojej gołej pupy. To bicie miało jednak dobrą stronę — już nigdy w życiu do żadnej cipki nie wkładałem ostrych narzędzi.

Wspomniane zdarzenie sprawiło, że na jakiś czas zaprzestałem swych doświadczeń, ale za to bardziej oddałem się wnikliwemu podglądaniu. Niezwykle zaintrygowało mnie, że od czasu do czasu znajdowałem w łazience, w wiadrze z pokrywką, zakrwawione majtki mamy, ciotki czy siostry. Doszedłem do chyba jedynego słusznego wniosku, że to, co kobiety mają w majtkach jest jakąś krwawiącą raną i że z jej powodu muszą bardzo cierpieć. Utwierdziłem się w tym przekonaniu, gdy kiedyś przywieziono ze szkoły do domu wijącą się w bólach moją siostrę. Gdy prowadzono ją do łazienki, widziałem że całą spódnicę na siedzeniu miała zakrwawioną. Potem babcia pomagała jej myć się, położyła ją do łóżka, a mama przyjechała ze znajomą panią doktor, która dała jej zastrzyk. Naturalnie sprawdziłem zaraz wiadro w łazience i odkryłem potwornie zakrwawione majtki siostry. Od tego czasu wiedziałem, że jeżeli któraś z kobiet w domu źle się czuje, to znaczy, że bardzo cierpi, na pewno krwawi i nie można jej zawracać głowy.

Moje życie towarzyskie skupiało się na znajomych z podwórka. Dzieci, z którymi bawiłem się miały od sześciu do czternastu lat. Teraz wiem, że taka rozbieżność wieku była możliwa z powodów czysto intelektualnych. Należałem do elity inteligenckiej, więc umysłowo prawie dorównywałem najstarszemu w grupie, czternastoletniemu Frankowi, który pochodził z bardzo biednej rodziny, mieszkającej na parterze. W dwóch pokojach gnieździli się ojciec, matka, dużo starsza siostra Franka z mężem i dwojgiem małych dzieci oraz Franek i młodsza od niego siostra, którą, nie wiem dlaczego, wszyscy łącznie z jej rodzicami nazywali Pelką. Poza grą w szmaciankę najczęściej bawiliśmy się w wojnę lub w policjantów i złodziei. Franek pełnił rolę naszego źródła informacji seksualnej.

Od niego właśnie dowiedziałem się, że jeżeli to, co mają chłopcy włoży się w to, co mają dziewczynki, to potem rodzą się dzieci. On również pokazał mi różnicę między psem i suką, a także co ten pies robi z suką i że czasami pies może się w suce zakleszczyć. Tak samo jest u ludzi z tą tylko różnicą, że mężczyzna musi się położyć na kobiecie i nie robi tego jak pies. W tajemnicy zwierzyłem mu się, co kiedyś robiłem z Kryśką i że nie znalazłem u niej żadnej dziurki. Franek obiecał, że namówi swoją siostrę, Pelkę, aby mi dokładnie pokazała co ma między nogami, lecz będzie mnie to kosztowało paczkę papierosów. Nie miałem kieszonkowego, a nawet gdybym miał, to bałbym się iść do sklepu i kupić papierosy. Dotychczas chodziłem na zakupy tylko z babcią i samemu nie wolno mi było wychodzić poza podwórko. W końcu Franek zgodził się na papierosy luzem. Ponieważ zarówno babcia, jak i ciotka paliły, przez kilka dni podbierałem im po jednej sztuce, żeby się nie zorientowały. Miałem doskonałą skrytkę. Otwierałem w ubikacji okienko, które prowadziło do szybu wentylacyjnego, poniżej parapetu w mur wbity był hak, na którym wieszałem na sznurku metalową kasetkę ze swoimi skarbami.

Umówiliśmy się z Frankiem przy wejściu do piwnicy. W tym okresie dzieciństwa bardzo bałem się ciemności, a piwnica przerażała mnie przynajmniej tak, jak brama wiodąca do piekieł. Nie było tam światła, więc schodziło się ze świeczką. Franek przyprowadził Pelkę i przyniósł świeczkę, ja przyniosłem papierosy zawinięte w skrawek gazety. Franek dokładnie je przeliczył i z zadowoleniem stwierdził, że jest 27 sztuk. Schodził po schodach i osłaniał dłonią migocący płomyk świecy, aby nie zgasła. Jako druga schodziła Pelka, a ja za nią. Bałem się potwornie tym bardziej, że świeca dawała nikły poblask i rzucała straszne cienie na odrapany tynk, wyolbrzymiając nasze postacie. Przypuszczam, że pomimo wielkiej ciekawości wziąłbym nogi za pas, lecz nie chciałem, żeby moi towarzysze odkryli, iż się boję i uważali mnie za gówniarza. Minęliśmy dwa albo trzy korytarze, zakręcając kilka razy i wreszcie w świetle świecy ujrzałem wnękę w ścianie i stary materac, leżący na podłodze. Pelka bez słowa zdjęła majtki, położyła się na nim i podciągnęła w górę sukienkę. Przypuszczam, że robiła to już wiele razy. Franek odpalił od świecy dwa papierosy — dla siebie i leżącej Pelki. Dziewczyna leżała ze złączonymi, lekko podkurczonymi nogami. Zauważyłem, że jej trójkącik jest już obrośnięty krótkimi włoskami. Franek pchnął mnie na kolana.

— Patrz — powiedział, — to jest cipka. Dotknij sobie, a jak pooglądasz, to ona ci pokaże więcej.

Po raz pierwszy w życiu z tak bliska przyglądałem się już owłosionemu wzgórkowi i zapomniałem o strachu i ciemności. Kiedy wypalili papierosy, Pelka mocno rozłożyła nogi i dopiero teraz zobaczyłem, że rowek przechodzi aż do pupy. Franek wprawnymi rękami rozszerzył go na boki i to, co ujrzałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Była to poszarpana i w blasku świecy czerwona rana z wyrostkami. Wpatrując się w krocze Pelki zauważyłem tuż obok jej pośladka mysz z zakrwawioną mordką, za którą złapała się w pułapkę.

Usłyszałem głos Franka:

— Dotknij sobie.

Byłem tak zaskoczony widokiem, że odsunąłem się trochę dalej i nie śmiałem wyciągnąć ręki. Franek włożył palec w tę ranę i kilkakrotnie nim poruszył. Dziewczynka nawet nie pisnęła, a przecież musiało ją potwornie boleć. Potem pokazał mi którędy się sika, co zresztą Pelka zaraz zademonstrowała. Zadarła wysoko nogi i wypuściła mocz silnym strumieniem, śmiejąc się i oblewając mi przy tym nogi. Potem nastąpiło najgorsze. Pelka szybko pozbierała się z materaca, złapała majtki w rękę, Franek ze śmiechem zdmuchnął świeczkę i razem zwiali zostawiając mnie samego w całkowitej ciemności. Moje przerażenie było tak wielkie, że nie byłem w stanie uświadomić sobie, z którego kierunku przyszliśmy. Siedziałem długą chwilę na zasikanym materacu i dygotałem zanim zdecydowałem się szukać drogi powrotnej. Trzymałem się ściany i wolno posuwałem się do przodu. Budynek miał kilka bram wejściowych, a z każdej było zejście do piwnicy, więc teoretycznie musiałem trafić do któregoś wyjścia. Nie wiem, jak długo błąkałem się po ciemku, lecz dla mnie była to wieczność. W pewnym momencie dotarłem wreszcie do schodów, po których na czworakach wszedłem na górę. Drzwi były zamknięte. Usiadłem pod nimi rycząc jak bóbr. Pod wieczór znalazł mnie któryś z sąsiadów, mieszkający aż w trzeciej z rzędu klatce schodowej i zaprowadził do domu.

Dotychczas pozwalano mi samemu przebywać na dworze najwyżej przez dwie godziny. Potem ktoś z domowników wołał mnie z balkonu wychodzącego na podwórko. Tym razem nie było mnie pięć godzin. Szukająca mnie rodzinka rozpytywała wszystkich mieszkańców, a na dodatek zawiadomiła dzielnicowego. Uspokoił on moich bliskich, że w okolicy nie było żadnego wypadku i polecił czekać do dziesiątej wieczorem — wtedy milicja zajmie się moim zniknięciem.

Gdy wraz z sąsiadem stanąłem przed drzwiami, otworzyła je ciotka, za którą stała reszta rodziny. Byłem brudny jak świnia. Cały wysmarowany pyłem węglowym, który na twarzy wymieszał się z potokami wylanych przeze mnie łez. Ciotka wciągnęła mnie do przedpokoju i przywaliła pasem, a w następnej kolejności mama, nie zważając na mój wygląd, zaczęła mnie tulić, całować, płakać i zaprowadziła mnie prosto do wanny. Po solidnym szorowaniu była spowiedź. Wmawiałem im usilnie, że piłka wpadła do piwnicy przez rozbite okienko, a ja zaglądając przez nie wpadłem do środka. Jednak następnego dnia podczas wizji lokalnej z udziałem ciotki nie umiałem pokazać, które to było okienko, więc dostałem szlaban na zabawy podwórkowe.

Przyznam się szczerze, że na jakiś czas miałem dosyć podglądania i oglądania cipek. Na tym zakończyły się moje wczesnodziecięce doświadczenia seksualne.

c.d.n.