czytelnia.mobiMobilna e‑czytelnia „e media”

Literatura zawsze pod ręką

Justyna Jendzio: „Ostrze nienawiści” — odcinek 3.


Justyna Jendzio: Ostrze nienawiści - odc. 3.

Dzień później Tarion siedział w zamku Ranidor, przy stole z Wielkim Mistrzem Naridenem. Mistrz podjął go wyśmienitą kolacją i towarzystwem jego wspaniałej, pięknej żony. Pani Yenai była mądrą, dobrze wykształconą kobietą, pełną powściągliwości w obyciu jak i w wypowiadaniu swych sądów. Mimo tych cech gospodyni, Tarion nie czuł się niechcianym gościem. Przeciwnie. Kiedy już odzywała się do niego, każde jej słowo zapewniało go o jej życzliwości i nieuciążliwości jego wizyty. Była uważną obserwatorką i doskonale znała sprawy zakonu — na tyle na ile pozwalały na to jego reguły. Nosiła tytuł kemedi, czyli świeckiego członka zgromadzenia, dopuszczający ją do ważniejszych spraw kemeidów. Była to słuszna decyzja, gdyż pani Yenai wielokrotnie służyła jego członkom mądrą radą i trzeźwym, kobiecym spojrzeniem na sytuację.

 — Dochodzą nas słuchy o wnukach boga ciemności, szukających powierzonych nam darów Mirge — Wielki Mistrz odłożył przeglądane pisma. — Wybacz dostojny, że czytam przy posiłku, lecz sprawy są poważne i wymagają pilnego rozważenia.

 — Rozumiem, panie.

 — Będę musiał wysłać władnych mocą, by zgładzili te bestie.

 — Po co marnować siły na ich ściganie? — odezwała się Yenai. — Poczekajmy na nich tam, gdzie przyjdą.

Obaj mężczyźni z uwagą spojrzeli na kobietę, zajętą krojeniem wyśmienicie upieczonego gołębia, podanego w sosie winogronowym. Miała rację. Łatwiej było oczekiwać niż gonić. Liczba miejsc ukrycia Agarnili była ograniczona. Agarnile były łzami bogini Mirge, zamienionymi w diamenty, zawierającymi potężną boską moc. Było ich dziewięć. Podczas Wielkiej Wojny zostały podarowane po trzy ludziom, elfom i krasnalom. Posiadały tak wielką moc, że przed mileniami pozwoliły one pokonać armię boga ciemności Hodgorna i wyprzeć ją ze świata Naoru. Łzy bogini zostały ukryte, a dla bezpieczeństwa wszystkich, by ich przepotężna moc nie została użyta przez dzieci zła, pamięć o miejscu ich ukrycia, a nawet o nich samych, została zatarta. Zło chciało wydrzeć ludziom ich kamienie mocy, by przy ich pomocy zdobyć kolejne. A po tysiącach lat zło nabrało mocy i ponownie chciało wedrzeć się na Naor. Stojący na straży legendy Agarnili wierni słudzy bogini Mirge, członkowie Zakonu Kemeidów znali wskazówki, mające ich w razie konieczności doprowadzić do miejsca ukrycia kamieni mocy. Strzegli tych wskazówek jak najcenniejszego skarbu. Ale i słudzy zła, idąc tropem historii i legend, potrafili odnajdywać kryjówki ukrycia bezcennych klejnotów. Wystarczyło postawić władnych mocą kemeidzkich braci w odpowiednich miejscach, by wybić przeklęte nasienie Hodgorna.

 — Wskazówek jest wiele, łaskawa pani — zauważył delikatnie.

 — Jedne wynikają z drugich. Postawmy braci na początku ich łańcucha.

Miała absolutną rację. Lepiej wykorzystać znaną im wiedzę, niż błądzić w pogoni.

Wielki Mistrz delikatnie skinął głową, dziękując małżonce za radę.

 — Będę musiał jak najszybciej odpisać Mistrzowi Nargaiusowi.

 — Jestem gotowy powieźć pisma, jak tylko będą zalakowane.

Reszta czasu upłynęła im na rozmowie o bardziej błahych sprawach zakonu.

Wieczorem Wielki Mistrz udał się do swoich komnat, by skreślić listy, a pani Yenai wraz z czterema sługami i niewolnymi zaprowadziła gościa do jego komnaty. Była duża i wygodnie urządzona. Nie zakwaterowano go w części zamku przeznaczonej dla zwykłych członków zakonu, gdyż jego ranga dawała mu przywileje.

 — Mam nadzieję, że będzie wam tu wygodnie, bracie Tarion. Waszego bezpieczeństwa będą strzegły mury tego zamku i straże.

Minął ułamek chwili, nim dotarła do niego niezwykłość tych słów. Oczywistym było, że zamek, niemal twierdza, był idealnym gwarantem bezpieczeństwa jego mieszkańców. Po co to dodatkowe zapewnienie? Czyżby potężne mury miały nie wystarczyć do ochrony przed ewentualnym wrogiem?

 — Pani…

Była już w drzwiach, gdy odwróciła się i wyczekująco spojrzała na niego.

 — Czy… ostatnio miały tu miejsce jakieś niezwykłe wydarzenia?

Gestem odprawiła sługi.

 — Zapewne pytasz, panie, o działanie ciemnych mocy.

Nie zaprzeczył.

 — Kilkanaście tygodni temu zamordowano syna barona Dugran, pana na Lagrion. By nie siać popłochu wśród pospólstwa, rozpuszczono plotkę, że zginął na polowaniu.

 — Stwór ciemności? — odgadł.

Zbliżyła się do niego o trzy kroki.

 — Proszę, byś mówił ciszej, panie. Ludzie czują, że coś się dzieje — miała na myśli ciemne moce szukające Agarnili — Wieść o dodatkowym nieszczęściu wywołałaby niepotrzebny zamęt.

 — Czy wiadomo, co…? — nie dokończył pytania.

 — Strzyga — wyszeptała tak cicho, że ledwie ją dosłyszał.

Nawet drgnieniem ust nie dał po sobie poznać, jakie wrażenie wywarła na nim ta informacja.

 — W okolicach zamku Kandar…

 — To było później — powiedziała szybko — ale ten zakłuty niedźwiedź nie zamordował ludzi.

Już wiedział, że jego domysły były słuszne.

 — Tępiciele?

Wzrok pani Yenai zawierał odpowiedź. Jak dotąd bezskutecznie tropiono strzygę.

Podziękował jej skinieniem głowy, ale nie wychodziła. Stała prosto, pełna dumy, ale nie wyniosłości, onieśmielając go nieco swoją charyzmą. Taksowała go spojrzeniem.

 — Dlaczego interesujesz się, panie, owymi wydarzeniami?

 — W oberży usłyszałem plotki.., a wasze zapewnienie pani…

Stała chwilę w milczeniu, rozważając coś w myślach. Po chwili uśmiechnęła się i skinęła głową.

 — Domy zakonu nie są miłe złu, dlatego omija je skrzętnie. Strzyga tu nie przyjdzie. Życzę wam dobrej nocy, panie. Oby bogowie zesłali wam kojący sen.

 

Jeszcze jeden dzień zabawił na zamku. Mistrz Nariden napisał kilka listów, które powieźć miał do Mistrza Nargaiusa. Jedna z dam dworu pani Yenai spędziła z nim noc. Gdy po upojnych chwilach leżąc nad ranem w jego ramionach zabawiała go rozmową, wyczuł, że kobieta usiłuje wyciągnąć od niego informacje o sytuacji na zamku, w którym stale stacjonował. Udzielał wykrętnych odpowiedzi udając, iż bardziej zainteresowany jest jej wdziękami niż rozmową. Docenił też spryt żony mistrza Naridena, która zdobywając poufne informacje, a nawet zwykłe ploteczki z dworu jego mistrza, umacniała swoją władzę i pozycję polityczną. Wdzięcznym był, że do jego łoża wysłała kobietę inteligentną i wysoko urodzoną, a nie głupią dziewkę, liczącą jedynie na krągłości swego ciała. Tym uznała go za godnego przeciwnika, a on poczuł jeszcze większą sympatię do kemedi.

Żegnając się kolejnego ranka, pokłonił się pięknie dwórce, która tak hojnie użyczyła mu swoich wdzięków. Stojąca w podcieniach pani Yenai delikatnie skinęła głową. Pełgający na jej ustach tłumiony uśmieszek wyrażał jej przyznanie się do winy. Do próby podejścia pana Tariona i akceptację przegranej, której się chyba spodziewała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że taka sztuczka nie zadziała na doświadczonego i inteligentnego rycerza. Warto było jednak spróbować. Również tłumiąc uśmiech, który mógłby zostać odebrany przez pozostały dwór jako zuchwałość wobec pani, pokłonił się kemedi, zawrócił konia i pogalopował przez dziedziniec do bramy. Przed sobą miał cztery dni drogi.

cdn.