sobota, 23.11.2024
sprawdź, czyje dziś imieniny
Szesnastoletnie dziewczęta już wszystko wiedzą... westchnął stary lekarz, obserwując Ralicę, bawiącą się na brzegu morza.
Bzdury! sapnął Łuka. Wiedzą, ale teoretycznie, doktorze!
Nie masz racji, przyjacielu pokiwał głową doktor. Przez całe życie nie pojąłeś duszy kobiety. Dla niej nigdy dwa i dwa nie równa się cztery, jak do tego przywykłeś w banku.
Gadasz głupstwa czy nie dlatego, żeś się zestarzał? mrugnął do niego kpiąco Łuka, główny księgowy.
Twoja córka już jest kobietą... rzekł z uporem doktor.
Gadaj zdrów! odwrócił się Łuka i znów napotkał spojrzenie tej samotnej kobiety. Obejrzał się na doktora i rzucił ironicznie: Zdaje mi się, że odczytałem pragnienie tej oto pani pokazał mu ją dyskretnie palcem żebyśmy się dziś wieczorem spotkali i zabawili. Oboje właśnie tego potrzebujemy.
Skoro tak, przyjacielu, to idę nurkować doktor podniósł się i powoli poszedł w stronę morza.
Łuka, leżąc, obserwował szerokie plecy doktora, który wszedł do morza pewnym krokiem, wyciągnął obie ręce wysoko w górę, jakby pomodlił się do Słońca, i zanurkował...
Łuka zmrużył oczy i zaczął z lękiem szukać córki udało mu się ją dostrzec. Ralica pływała coraz dalej od brzegu...
Łuka zdecydowanie wstał i ruszył w stronę nieznajomej kobiety. Stanął przy niej i jego spojrzenie prześliznęło się po jej ciele przepysznym ciele trzydziestki. Jego cień padał tuż przy jej ręce.
Nie podniosła wzroku na stojącego przy niej mężczyznę, lecz wyciągnęła rękę i pogłaskała jego cień.
Łuka pokiwał głową i usiadł przy niej.
Zawarli znajomość, umówili się na spotkanie o dziesiątej wieczorem przed hotelem. Wszystko jest tak proste, niczym dwa dodać dwa wiadomo, jaki będzie wynik westchnął szczęśliwy Łuka.
Gdy postanowił wrócić na swoje miejsce pod parasolem, po raz ostatni spojrzał pożądliwie na wspaniałe ciało kobiety i ujrzał, jak jej palce głaszczą jego cień, rysujący się obok niej na piasku... Dziwne powiedział do siebie, idąc po gorącym piasku ale każdy ma swoje szczególne cechy. Ważniejsze jest to, że dwa i dwa zawsze wynosi cztery uśmiechnął się, siadając i patrząc, jak stary lekarz wychodzi z morza i otrząsa się z wody.
Gdy doktor siadł przy nim, Łuka leżał z przymkniętymi oczami i wyobrażał sobie, co oczekuje go wieczorem.
Nie śpij, leniuchu! doktor zaczepnie trącił go mokrą nogą.
Zdrzemnąłem się... Łuka udał, że dopiero co się obudził, przetarł oczy i rzucił chytrze: Myślałem, żeś się utopił...
Pora na południowy aperitif, drogi mój przyjacielu... uśmiechnął się krzywo doktor, a Łuka podążył za nim wciąż z tym samym chytrym uśmiechem, zadowolony, szczęśliwy, drżący w oczekiwaniu.
Obaj mężczyźni popijali z kieliszków, zasiadłszy w cieniu na tarasie, wiszącym nad brzegiem morza.
A Ralica gdzie się znowu szwenda? fuknął z niezadowoleniem Łuka i rozejrzał się trwożnie.
Wróci, nie bój się... uśmiechnął się doktor i przygładził posiwiały wąs.
Oj, ona już naprawdę przesadza... skrzywił się Łuka, a doktor pokręcił głową na znak całkowitej dezaprobaty.
Obydwaj mężczyźni kończyli już obiad, gdy Ralica przybiegła zdyszana i siadła na wolnym krześle.
Co tam jecie, staruszkowie? spytała i zajrzała do talerza najpierw Łuce, potem doktorowi. Skubnęła coś z talerza ojca, a ten się skrzywił.
Gdzie łazisz? głos Łuki zabrzmiał surowo i gniewnie.
Bawię się. A masz coś przeciwko?! uśmiechnęła się Ralica i stuknęła go paluszkiem w nos.
Zależy, jak to robisz pokręcił ponuro głową Łuka i odsunął się na krześle do tyłu, dalej od jej rąk.
Tak jak umiem! obruszyła się Ralica, a na jej ustach błysnął promienny uśmiech. W najfajniejszy możliwy sposób! Czy mam rację, doktorze?
Panienka w twoim wieku zawsze ma rację doktor rozłożył ręce, a Ralica wycisnęła na obydwu jego policzkach po całusie.
A mnie już nie pocałujesz? spytał niby surowo, ale na wpół z uśmiechem Łuka.
Nie! Jesteś niedobry! odpowiedziała Ralica i niby to odwróciła się plecami, ale nagle ujęła w obie ręce głowę ojca i pocałowała go. Dziewczyna coś przegryzła, coś tam wymamrotała i znów gdzieś popędziła.
Łuka i doktor poszli do swoich pokojów przespać się po obiedzie.
Późnym popołudniem obaj mężczyźni kroczyli po wysypanej piaskiem alejce. Szli naprzeciw zachodzącemu słońcu.
Kobieta, przyjacielu, jest jak woda... rzekł rozmarzony doktor. Nigdy nie możesz utrzymać jej w garści. Im mocniej ściskasz, tym szybciej wypływa...
I jaki z tego wniosek? Że kobiety mogą robić z nami, co tylko chcą, tak?! Łuka znów zaprotestował i szturchnął przyjaciela w ramię. Ty, który miałeś tyle kobiet pielęgniarki, lekarki, a pewnie i sporo wdzięcznych pacjentek, czorcie...
E, tam bronił się doktor nie tyle, ile ty miałeś księgowych i kasjerek.
Pst! przerwał mu Łuka i szepnął konspiracyjnie: Moja żona, najbardziej naiwna istota na ziemi, uważa, że nigdy dotąd jej nie zdradzałem!
To tylko ty wyobrażasz sobie, że tak myśli... doktor pokręcił ironicznie głową i znów energicznie ruszył przed siebie, a Łuka rozbawiony szedł za nim.
Skoro kobieta, jak mówisz, jest jak woda, to czym my jesteśmy, drogi mój przyjacielu? spytał chytrze, niby to z głupia frant Łuka.
Im szybciej to zrozumiesz, tym wcześniej osiągniesz szczęście! odpowiedział doktor filozoficznie.
Baju, baju! roześmiał się Łuka. Zestarzał się i zgłupiał...
Punktualnie za pięć dziesiąta Łuka wymknął się z pokoju i podejrzliwie się rozejrzał. Na korytarzu, jak się zresztą tego spodziewał, było zupełnie pusto. Najpierw zaczął iść na palcach, ale poczuł, jak bardzo jest z tym śmieszny i ruszył normalnym krokiem. A jednak nieprzerwanie rzucał okiem to na lewo, to na prawo. Zatrzymał się przed windą i akurat, gdy zamierzał wcisnąć guzik, zrezygnował. Gwałtownie pobiegł w stronę schodów, bez przerwy się rozglądając. Był absolutnie pewny, że kobieta będzie na niego czekała, ale jednak jego serce lękliwie biło a co będzie, gdy się rozmyśli? A co będzie, gdy się wystraszy? Jakoś tak za szybko się zgodziła... Łuka pospieszył się i przeleciał jak wicher przez foyer hotelu.
Wyskoczył za drzwi i dostrzegł ją oczekiwała go! Uśmiechnęli się do siebie, zmieszani, i z pewnym pośpiechem udali się w stronę morza.
Łuka co chwilę się odwracał i ze strachem spoglądał za siebie. Nikt za nimi nie szedł, nikt ich nie śledził i mężczyzna odetchnął z ulgą. Nie miał kto tego robić, ale zawsze któż to wie...
Wszystko odbyło się jak w bajce kochali się na piasku.
Kiedy oboje w pośpiechu zaczęli się ubierać, jednocześnie odczuli, że czynią to gorączkowo, niczym złodzieje, i roześmiali się dźwięcznie.
Poszli obok siebie, spacerowali powoli wzdłuż brzegu morza, trzymając się za ręce.
Oboje zatrzymali się przed wejściem do hotelu i Łuka instynktownie odsunął się od niej.
Wejdziemy do baru? zaproponowała kobieta niespodziewanie.
Łuka zawahał się, ale mimo wszystko się zgodził.
W jednym z rogów Łuka znalazł stolik na dwie osoby.
Czuję się, jakbym miała eksplodować... szepnęła mu niespodziewanie kobieta do ucha.
Dlaczego? zapytał zdziwiony Łuka. Boisz się?
Och, nie! uśmiechnęła się, pochyliła głowę i znów szeptem wyznała mu: Ze szczęścia... i czule pogłaskała go po ręce.
Łuka ze zdziwieniem wpatrywał się w nią, ale poczuł czyjąś obecność obok siebie i wystraszony podniósł wzrok zobaczył kelnera, dyskretnie przestępującego z nogi na nogę.
Łuka spytał kobietę:
Czego się napijesz?
Wszystko jedno... powiedziała i ścisnęła pod stołem jego rękę.
Dwa razy whisky skinął głową Łuka.
Kelner rozpłynął się w kolorowym półmroku.
Łuka powoli wyciągnął jej rękę spod stołu, podniósł ją do swoich warg i powiedział:
Wszystko jest takie proste wyciągasz rękę i trafiasz na czyjeś usta...
Gdybyż tak było... westchnęła kobieta i pokiwała głową.
Łuka był zaskoczony, ale nie udało mu się wypowiedzieć swojego pytania, gdyż kelner postawił przed nimi butelkę szampana i dwa kieliszki.
Czy to ty zamówiłeś? spytała zdziwiona kobieta.
Nie odrzekł Łuka. Ja zamówiłem whisky! To jakaś pomyłka!
Kelner pokiwał głową:
Ja się nigdy nie mylę, proszę pana! Przesyłają to państwu z tamtego stolika państwa przyjaciele albo znajomi! i wskazał ręką kilka stolików dalej.
Łuka i kobieta błyskawicznie odwrócili się w stronę, w którą pokazywał kelner.
Ooo, Ralica! zawołał zdumiony Łuka.
Kto to? spytała wystraszona kobieta i skuliła się na swoim krześle.
Moja córka... jęknął Łuka.
A ten pan z nią? Kto to?! kobieta dotknęła jego ręki.
Jej chłopak... Przypuszczam... szepnął skrępowany Łuka. Gwałtownie się odwrócił i dwa stoliki dalej ujrzał swojego przyjaciela doktora, który też obserwował go z uśmiechem i nawet zaczepnie wzniósł swój kieliszek. Łuka spuścił wzrok i nie widział, że kobieta wzięła swój kieliszek i uniosła go, chociaż był pusty, w geście pozdrowienia w stronę doktora.
Łuka podniósł się z krzesła, zachwiał stołem, omal go nie przewrócił i wymamrotał:
Idziemy.
Kobieta ani drgnęła.
No, już! rozkazał grubiańsko Łuka.
O co chodzi? spytała zdziwiona kobieta.
Idziemy! zasyczał rozwścieczony Łuka.
To idź... kobieta pokazała mu wyjście.
A ty... zostaniesz? zdziwił się Łuka.
Naturalnie... odpowiedziała kobieta spokojnie.
Z kim zostajesz?! wyszeptał wściekle i rozejrzał się.
A co cię to obchodzi?! odpowiedziała nieoczekiwanie ostro i roześmiała się.
Łuka spędził bezsenną noc, a wczesnym rankiem usiadł sam pod parasolem, doktor nigdy nie wstawał przed dziewiątą. Łuka wyciągnął się na brzuchu i przymknął oczy. Był skompromitowany, Ralica widziała go z kobietą i co ma teraz począć?!
Lodowate krople wody, spadające na jego plecy, sprawiły, że ścierpł i gwałtownie uniósł głowę.
Jak tam, Casanova? Ralica jednym skokiem rzuciła się przy nim na piasek.
Śledzisz mnie?! obruszył się Łuka, starannie wycierając się z wody.
Przeceniasz się stwierdziła dziewczyna. Po prostu zrobiliśmy ci prezent, a ty zaraz zwiałeś. Głupio tak!
Hm... wymamrotał Łuka i ocknął się: Co to znaczy „my”?
Ja i mój nowy chłopak... odpowiedziała Ralica rozmarzonym tonem.
Skoro jest „nowy” Łuka zaakcentował słowo „nowy” można przypuszczać, że był jeszcze stary?
Oczywiście, tatuśku! zaśmiała się Ralica i zanurzyła ręce w piasku. Jak ty zmądrzałeś!
Łuka patrzył na nią zaskoczony.
Niespodziewanie Ralica pogłaskała go po łysym ciemieniu i szepnęła mu do ucha:
Nie powiem mamie. Bądź spokojny.
Łuka rozdziawił usta ze zdumienia. Mimo tu udało mu się kiwnąć bezsilnie głową.
Tak dobrze was rozumiem. Od razu wiedziałam, że połknąłeś haczyk uśmiechnęła się dziewczyna i pogroziła mu palcem.
Ależ ty... wszystko wiesz! powiedział skołowany Łuka i wyrwało mu się nieoczekiwane wyznanie, które zabrzmiało jak koktajl szlochu i pytania: Jak mam z tobą rozmawiać... mój Boże?!
Oczywiście, że wiem! Będziemy rozmawiać jak przyjaciele! rzekła Ralica, podniosła się i w podskokach pobiegła w stronę morza. Kiedy dziewczyna minęła samotną panią, która już zajęła swoje stałe miejsce, przesłała jej w powietrzu całusa. Kobieta nie tylko odpowiedziała jej, ale machnęła przyjaźnie ręką.
I co, przyjacielu, chyba mam rację? zapytał lekarz, siadając ze stękaniem obok Łuki. Takie dziewczęta jak Ralica więcej wiedzą, człowieku, niż my obaj...
Łuka kiwnął głową na znak zgody i odwrócił się.
Teraz rozumiesz, że z kobietami nigdy dwa razy dwa nie równa się cztery? lekarz ujął go pod brodę, niczym krnąbrnego ucznia.
Może... wyrwało się z ust Łuki.
Wciąż taka piękna... niespodziewanie powiedział doktor rozmarzonym tonem.
Kto?! O czym mówisz?! oprzytomniał Łuka i uniósł się, oparty na łokciach.
O niej. O twojej wczorajszej przyjaciółce doktor wskazał samotną panią.
No, niezła... skinął głową speszony, zmieszany Łuka.
W ciągu jednej nocy zdobyłeś ją i straciłeś westchnął doktor. Takie jest życie, mon ami!
Dlaczego myślisz, że ją straciłem? spytał Łuka jadowicie i zaczepnie.
Sama mi mówiła. Wczoraj wieczorem. W moim pokoju odpowiedział doktor i pomachał kobiecie ręką, zapraszając ją do siebie.
Łuka odwrócił się i zobaczył, jak kobieta podnosi się z piasku i rusza w ich stronę.
Byłeś z nią wczoraj?! zawołał rozżalony Łuka.
Pierwszy raz byłem z nią pięć lat temu. Ale wtedy tak się złożyło, że się rozstaliśmy... westchnął doktor. Teraz nie wiem, jak długo będziemy razem. W każdym razie tak długo, jak ona zdecyduje. Kobieta jest jak woda...
Cześć! kobieta uśmiechała się, stojąc przed obydwoma mężczyznami.
Jednocześnie wszyscy troje zadrżeli od kropel wody, padających na nich. Kobieta odwróciła się, a obydwaj mężczyźni jednocześnie usiedli.
Ralica wylała garść wody i teraz już się oddaliła, stała po kolana w morzu. Zawołała do nich:
Hej, chodźcie, tu jest pięknie!
Ralica! powiedział z nadmierną surowością Łuka, może i po to, żeby wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
Prześliczna! westchnął doktor z zachwytem.
Przy takim ojcu... rzuciła kobieta i siadła na piasku.
Łuka zmieszany zapatrzył się w nią, napotkał jej wzrok i nic nie zrozumiał. Wtedy przeniósł spojrzenie na doktora, który filuternie mrugnął do niego i pokazał mu brzeg morza.
Łuka odwrócił się i zobaczył Ralicę całowała się z jakimś chłopcem. Z tym samym, z którym była wczorajszego wieczora w barze!... Czyżby robiła to umyślnie, żeby się z nim drażnić? Żeby go prowokować? Żeby pokazać, że ma go w garści?
Kiedy Łuka, zmieszany i wściekły, oderwał oczy od córki i jej chłopca, zobaczył, że doktor i kobieta też się całują...
przekład Bogumiła Benda