piątek, 27.12.2024
sprawdź, czyje dziś imieniny
Los i życie były nieludzko niedyskretne.
Nie pozwalały wiele zachować dla siebie.
Nawet w chwilach podciągania pończochy i zapinania spodni było się
narażonym na zachowanie w czyjejś pamięci.
W czasie chodzenia po linie zawsze znalazł się ktoś, kto zaczynał nią kołysać.
Na spacerze ulicą po deszczu było się odbijanym w powierzchniach kałuż.
Niezręczne gesty były powtarzane przez cienie naśladujące każdy ruch.
Odbicia w szybach, lustrach i oczach mijanych ludzi powielały i zwielokrotniały
spojrzenia pełne wyrazu i grymasy twarzy.
W niczym nie pomagało
upodabnianie się do otoczenia,
zlewanie z tłem,
przyjmowanie pozycji świadka wobec własnego życia.
Zawsze było się narażonym na wyszarpnięcie
ze stanu równowagi
doznaną przykrością lub olśnieniem.
Ciągle też zdarzało się słyszeć słowa
kierowane do innych osób,
wypowiadane w niewłaściwym momencie
zbyt głośno,
być powiernikiem niechcianych sekretów,
widzieć niewyobrażalne okropności, od których wzrok się odruchowo odwracał,
dostrzegać dobro, czułość i miłość, które nie miały być moim udziałem,
odczuwać niezrozumiałe, które nie dawało spokoju,
przypadkowo uczestniczyć w krępujących sytuacjach,
obserwować to, o czym się wiedzieć nie chciało,
i być świadkiem historycznych zdarzeń.
Z wysokości drabiny
rozstawionej chybotliwie w dzikim ogrodzie
patrzyłam na falowanie wysokiej trawy,
pozwalałam unosić się zielnym zapachom
tam, gdzie wiatr gwizdał
na strunach naprężonych pomiędzy słupami wzdłuż błotnistej drogi,
piłam piwo,
śpiewałam francuskie piosenki.
Przyjmowałam bez wyboru i bez protestu
to,
co darował mi los,
bez troski o mnie,
nigdy mnie nie pytając
o zgodę.