sobota, 23.11.2024
sprawdź, czyje dziś imieniny
„Wygląd jest czymś nietrwałym, ciągle się zmienia; umysł jest równie ważny jak fizyczność, a w rozmowach prowadzonych przez internet on jest źródłem emocji.[1]
Człowiek w internecie na ogół nie ma wyglądu.
Albo ma zbyt zmienny, gdyby przeglądać w jednej sesji pakiet jego fotografii
zbieranych przez lata.
I zbyt płaski.
Za bardzo śmiertelnie nieruchomy.
Umysł jest równie płynny jak wygląd.
Starzeje się.
Marszczy się.
Traci elastyczność skojarzeń.
Zwalnia tempo przechodzenia ze stanu refleksji do bezmyślności i nie zawsze
stamtąd wraca.
Wewnętrzny wszechświat przeobraża się i podlega zmianom.
Z biegiem lat coraz bardziej zacieśnia się,
zaśmieca,
traci wyrazistość,
nieumyślnie gubi swoje elementy składowe,
rozdyma się pustką,
na stałe przenosi się gdzie indziej nie informując o nowym miejscu pobytu,
zatraca się w pogoni za tym, co nieznane,
lub wędruje tylko po dobrze znanych okolicach.
W tradycyjnej przestrzeni zwykle jest inaczej.
Cóż tam umysł znaczy,
gdy ma się przed oczami dynamiczny obraz wypełniony po brzegi
magią pulsujących światłocieni i tężejących w szarości barw zachodzącego słońca,
promienny uśmiech osoby, której wkrótce między żywymi nie będzie,
spokój tego, który przez lata nie zanurzy się w wysokiej trawie.
Wydawać by się mogło, że bardziej przekonujące jest to,
co się za pisanymi słowami ukrywa,
wyobrażenie o nieznanym ciele,
które pochylone nad kartką klawiatury,
zapatrzone w okno ekranu,
rozmieszcza te słowa, a nie inne,
znajomość intencji powodującej, że jakiś niewidzialny byt kontaktuje się z innymi
podobnymi sobie istotami.
Być może bardziej sugestywne okazałyby się
obrazy, fotografie, wizerunki, szkice,
książki,
melodie,
emocje,
zdarzenia zwyczajne i niezwykłe,
które opisuje,
o których wspomina,
a które określają dość pobieżnie granice obszarów, jakie przemierza swoją świadomością.
To wszystko bardziej przemawia,
o ile się posiadło unikalny dar odczytywania przesłań
z układu akapitów,
z braku koloru tła,
z niechęci do interpunkcji,
z oszczędności słów,
z pętelek liter losowo wybranej czcionki.
A jeżeli takiej umiejętności się nie ma? Czy pozostają wtedy tylko słowa?
Cóż można zrobić ze słowami?
Jedynie wypowiedzieć je, usłyszeć,
napisać, odczytać,
zanucić, przemilczeć
lub wskazać na nie.
Ale z samych słów trudno cokolwiek skonstruować, może jedynie nawyk rozmowy...
A gdyby powstrzymać to wszystko, co powołuje je do istnienia:
odruch sięgnięcia po pióro,
gest otwierania listu,
pragnienie jednoznacznego wyrażenia swojej woli
i uzyskania potwierdzenia jej zrozumienia,
potrzebę dzielenia się z kimś całym światem,
strumień myśli,
postanowienie milczenia?
I gdyby wtedy przyszło bez słów, jednoznacznie wyrazić zachwyt
nad odcieniem błękitu?
Albo miłość?
Nie,
nie zwyczajną czułość,
ale po prostu miłość.
I czy wtedy ty istniałbyś w mojej wyobraźni,
czytający?
Czy mnie,
piszącej,
by wtedy w twojej świadomości nie było?
[1] Merlin, korespondencja prywatna.