Mobilna e‑czytelnia „e media”wtorek, 4.11.2025
sprawdź, czyje dziś imieniny
„Wygląd jest czymś nietrwałym, ciągle się zmienia; umysł jest równie ważny jak fizyczność, a w rozmowach prowadzonych przez internet on jest źródłem emocji.[1]
Człowiek w internecie na ogół nie ma wyglądu. 
  Albo ma zbyt zmienny, gdyby przeglądać w jednej sesji pakiet jego fotografii 
  zbieranych przez lata. 
  I zbyt płaski. 
  Za bardzo śmiertelnie nieruchomy. 
  Umysł jest równie płynny jak wygląd. 
  Starzeje się. 
  Marszczy się. 
  Traci elastyczność skojarzeń. 
  Zwalnia tempo przechodzenia ze stanu refleksji do bezmyślności i nie zawsze 
  stamtąd wraca. 
  Wewnętrzny wszechświat przeobraża się i podlega zmianom. 
  Z biegiem lat coraz bardziej zacieśnia się, 
  zaśmieca, 
  traci wyrazistość, 
  nieumyślnie gubi swoje elementy składowe, 
  rozdyma się pustką, 
  na stałe przenosi się gdzie indziej nie informując o nowym miejscu pobytu, 
  zatraca się w pogoni za tym, co nieznane, 
  lub wędruje tylko po dobrze znanych okolicach.
W tradycyjnej przestrzeni zwykle jest inaczej.
Cóż tam umysł znaczy, 
  gdy ma się przed oczami dynamiczny obraz wypełniony po brzegi 
  magią pulsujących światłocieni i tężejących w szarości barw zachodzącego słońca, 
  
  promienny uśmiech osoby, której wkrótce między żywymi nie będzie, 
  spokój tego, który przez lata nie zanurzy się w wysokiej trawie.
Wydawać by się mogło, że bardziej przekonujące jest to, 
  co się za pisanymi słowami ukrywa, 
  wyobrażenie o nieznanym ciele, 
  które pochylone nad kartką klawiatury, 
  zapatrzone w okno ekranu, 
  rozmieszcza te słowa, a nie inne, 
  znajomość intencji powodującej, że jakiś niewidzialny byt kontaktuje się z innymi 
  podobnymi sobie istotami. 
  Być może bardziej sugestywne okazałyby się 
  obrazy, fotografie, wizerunki, szkice, 
  książki, 
  melodie, 
  emocje, 
  zdarzenia zwyczajne i niezwykłe, 
  które opisuje, 
  o których wspomina, 
  a które określają dość pobieżnie granice obszarów, jakie przemierza swoją świadomością. 
  
  To wszystko bardziej przemawia, 
  o ile się posiadło unikalny dar odczytywania przesłań 
  z układu akapitów, 
  z braku koloru tła, 
  z niechęci do interpunkcji, 
  z oszczędności słów, 
  z pętelek liter losowo wybranej czcionki. 
  A jeżeli takiej umiejętności się nie ma? Czy pozostają wtedy tylko słowa?
Cóż można zrobić ze słowami? 
  Jedynie wypowiedzieć je, usłyszeć, 
  napisać, odczytać, 
  zanucić, przemilczeć 
  lub wskazać na nie. 
  Ale z samych słów trudno cokolwiek skonstruować, może jedynie nawyk rozmowy... 
  
  A gdyby powstrzymać to wszystko, co powołuje je do istnienia: 
  odruch sięgnięcia po pióro, 
  gest otwierania listu, 
  pragnienie jednoznacznego wyrażenia swojej woli 
  i uzyskania potwierdzenia jej zrozumienia, 
  potrzebę dzielenia się z kimś całym światem, 
  strumień myśli, 
  postanowienie milczenia?
I gdyby wtedy przyszło bez słów, jednoznacznie wyrazić zachwyt 
  nad odcieniem błękitu? 
  Albo miłość? 
  Nie, 
  nie zwyczajną czułość, 
  ale po prostu miłość.
I czy wtedy ty istniałbyś w mojej wyobraźni, 
  czytający?
Czy mnie, 
  piszącej, 
  by wtedy w twojej świadomości nie było?
[1] Merlin, korespondencja 
  prywatna.