sobota, 23.11.2024
sprawdź, czyje dziś imieniny
Anioły nie miały po co przybywać w czasoprzestrzeń Ziemi.
Ani stypa tu.
Ani dobra zabawa.
Chyba że z braku skrzydeł
Po latach
tak łatwo powracały w myślach
dni nijakie,
ludzka podłość,
niedociągnięcia,
chybione decyzje,
niewłaściwe gesty
i słowa kierowane ku nieodpowiednim osobom,
i wszystko inne,
co tylko mogło być powodem zażenowania.
Z braku lepszych wspomnień?
Byłam rozczarowana
patrząc na własne odbicie w lustrze.
Byłam rozczarowana
niepamięcią doznania piękna
i niezdolnością odtworzenia nastroju zachwytu.
Byłam rozczarowana
ociężałym ciałem,
które nie nadążało za intencją myśli.
Z niemocy wykreowania bardziej atrakcyjnego wizerunku.
Po latach byłam rozczarowana
brakiem możliwości dokonania jakiegokolwiek wyboru.
Wtedy, teraz, później.
Jedna była droga.
Żadnych rozstajów nie było.
Jedną tylko krzywym śladem znaczyłam linię życia.
Uwaga coraz bardziej skupiała się na unikaniu trudności.
Jednostajność ich następowania nudziła i usypiała czujność.
Coraz precyzyjniej wyznaczała obszary brzegowe niedostępne dla innych.
Mieli dużo do wzięcia na własne potrzeby.
Nic ponad to.
Z coraz większą rezerwą odnosiła się do zmian na lepsze.
Przynosiły inny od zamierzonego skutek.
Wątpliwym było, czy w ogóle się zdarzały.
Radość istnienia była obecna
poza zmęczoną świadomością,
poza starzejącym się ciałem.
W zapomnianym uśmiechu i smaku triumfu.
W trafności wyboru niweczącej sam wybór.
W ułomnościach natury, które nie są usprawiedliwieniem zła,
lecz oznaczają, co nie jest dla danej osoby właściwe.
Dziecinną miałam nadzieję,
że stanie się, co nie miało racji bytu.
Dopóki na to czekałam, urzeczywistniało się.
Po latach zaniechałam.
Naiwnie wierzyłam w dobre intencje.
Nie dostrzegałam destrukcyjnego charakteru działań.
Byłam rozczarowana swoją głupotą.
Wstydziłam się, że kiedyś kochałam pewnego człowieka.
Czyniło to mnie niezdolną do miłości.
Z braku odwagi, by spróbować od nowa, inaczej.
Z kimś obcym.
Strach wyprowadzi cię na manowce.
Za przewodnika wybierz ten instynkt,
który prowadzi cię w ostatniej chwili życia.
I który ma zdolność wydostać cię z tunelu.
Z tego tunelu.
Jaki budują twoje zmysły,
twoja podłość,
twoja małość,
twój prostacki rozum
i twoja prymitywna dwuargumentowa logika.
Nie ma się za czym oglądać.
Nie ma czego żałować.
I nie ma do czego wracać.
Ból zębów.
Wstyd, że ktoś zrobił mi krzywdę, a nie ja jemu.
Głód i pragnienie.
Zmęczenie codziennością.
Zamglone obrazy tego,
co już dawno nie istnieje.
Myślisz może,
że wtedy zdołasz zobaczyć tą światłość…
Choć pławiąc się w niej przez całe życie,
nie chciałeś jej widzieć.
Chyba że z braku skrzydeł
pokonać tą długą drogę pieszo.
Cztery pory roku,
cztery żywioły,
cztery strony świata i kosmos nad głową,
nadzieja, wiara, miłość.
Po latach byłam rozczarowana brakiem skrzydeł.
Ludzka rzecz.
Po raz ostatni
zatrzymać się przy studni.
Zaczerpnąć wody
pod bezkresnym dachem nieba.
To nie z braku wyboru
ten posmak upokorzenia,
lecz z bezsilności wobec absolutu.
W nawiązaniu do biegu zdarzeń tam,
gdzie nas nie było,
i do słów powiedzianych tak,
aby nikt nie słyszał,
do tego, co zostało jednak pomyślane
bez świadków,
wydaje się, że tym, co kieruje człowiekiem, jest miłość.
Jakkolwiek ją kojarzyć.
Jakkolwiek ją rozumieć.
Lub chociaż cień nadziei na nią.
Wszystkie zmysły drażni
i czujność wyostrza
tylko taki wątek,
który sugeruje niezwykłe doznanie
i prowokuje do wyartykułowania z siebie
dźwięku,
melodii,
zdania,
koloru,
pytania,
gestu,
zaczepki,
czynu.
Jakiego?
Każdy wybiera wedle własnego uznania.
Wydaje się, że tym, co kieruje człowiekiem, jest brak miłości;
jakkolwiek ją kojarzyć;
jakkolwiek ją rozumieć;
lub chociaż wiara, że istnieje;
niczym nie potwierdzona.
Z ubóstwa wyobraźni nazywają tą energię aniołem
i nie przeszkadza temu brak skrzydeł,
brak płci i kształtu,
milcząca komunikacja.
Jest nieodczuwalna dla tych,
którzy znać jej nie chcą.
Jest niedostępna dla tych,
co chcieliby przy jej pomocy szkodzić.
Jest wszędzie - jest blisko.
Jest zawsze - na zawołanie.
Jest dobra,
jest przyjemna
i jest potężna.
Przypomina miłość, lecz nią nie jest.
Wydaje się, że tym, co kieruje człowiekiem,
jest intuicyjna zdolność do czerpania z tej energii
lub wyuczony nawyk braku dostępu do niej.
Z braku skrzydeł
lepiej było wlec się przez bezkresne pastwiska,
zamiast podążać prosto wytyczoną drogą,
choćby była tylko jedna.
Z braku skarpy
człowiek do lotu wzbija się z równiny,
z głębokiego dołu,
nawet gdyby już był przysypany ziemią.
To nie może być anioł,
bo on nie istnieje.
To człowiek być nie musi,
bywa nieobecny.
Niech tylko przewodnik,
choćby niewidzialny,
znakiem wskaże
czas i kierunek ruchu.
Z braku posłańca,
który przyniósłby wiadomość.