czytelnia.mobiMobilna e‑czytelnia „e media”

Literatura zawsze pod ręką

Iwona Krupa: z cyklu „Felieton popołudniowy” — Polityka jest najważniejsza


Polityka jest najważniejsza

Trwa nieustający popis elokwencji  przy rozszyfrowaniu skrótu: PJN. Podobno chodzi o to, co najważniejsze. Jedni twierdzą, że o Polskę, dla drugich Palikot jest wartością samą w sobie, a jeszcze innym PJN kojarzy się z... zupą. Pomidorową oczywiście. A może chodzi o coś zupełnie innego?

 

Wszystko zaczęło się od hasła wyborczego Jarosława Kaczyńskiego „Polska jest najważniejsza”. Wydawało się, że dla tego dobra najwyższego był gotów ściskać rękę Marszałka Komorowskiego, współpracować zgodnie z rządem Donalda Tuska, a nawet przytulić do serca lewicowych polityków średnio-starszego pokolenia. Tymi niezwykłymi, jak dla siebie, dowodami umiłowania Ojczyzny do tego stopnia oczarował wyborców, że omal nie stanął na czele państwa.

Po przegranych wyborach okazało się jednak, że prezes PiS miał źle dobrane okulary i patrząc na skrót PJN był przekonany, że chodzi o slogan „Prezydentura Jest Najważniejsza”. Skoro nie wygrał, to wszystkie wygłaszane wcześniej deklaracje nie są dla niego wiążące, co też demonstruje do dzisiaj na każdym kroku.

Moc wyborczego hasła, które omal nie otworzyło PiSowi politycznego „sezamu” postanowili  wykorzystać jego niedawni apologeci: Joanna Kluzik Rostkowska, Elżbieta Jakubiak czy Paweł Poncyljusz. Wspierani przez kilkunastu byłych już posłów Prawa i Sprawiedliwości — a nawet kilku eurodeputowanych, w tym czołowych spin doktorów: Bielana i Kamińskiego — wrzucili na swoje sztandary Polskę i powiewają nimi na wszystkie strony. Rzekomo są dzisiaj w opozycji nie tylko do rządu, ale i do Jarosława Kaczyńskiego. Tylko czy na pewno?

Słuchając PiSowskich dysydentów można mieć wątpliwości, których nie rozwiało ani głosowanie za obniżeniem subwencji dla partii politycznych, ani poparcie budżetu na rok 2011. W obu przypadkach zachowali się co prawda odwrotnie od byłych partyjnych kolegów, ale za to w dobrze przemyślanym, własnym interesie.

W tym pierwszym przypadku wiadomo było, że każde osłabienie politycznych rywali jest na rękę ubożuchnym neofitom. W drugim zaś — po co robić z siebie pieniacza skoro i tak rząd miał większość w Sejmie i bez zgody PJN.

I o to chyba głównie członkom klubu PJN chodzi, żeby nie zrażać do siebie potencjalnych wyborców językiem nienawiści i destrukcyjnymi poczynaniami wytyczanymi przez Jarosława Kaczyńskiego.

Niestety, można zmienić język, można uatrakcyjnić formę, ale jeżeli treść zostaje ta sama to co bystrzejszy obserwator życia politycznego musi zadać sobie pytanie: Czym jest na naszej scenie politycznej PJN? Nową jakością w polityce czy ładniejszym PiSem?

Wątpliwości nie zmniejszyła także Konwencja Programowa nowego Stowarzyszenia.

Wygłoszenie listy pobożnych życzeń i chwytliwych sloganów w otoczeniu matek, dziatek i w ogóle w familiarnej, przesłodzonej do nudności atmosferze, mogło co najwyżej rozbawić oferowaną wyborcom tandetą.

Im dalej od tego „wydarzenia” tym bardziej przeczy wyrażonym tam tezom każdy występ dowolnego członka PJN w programach publicystycznych, jak i każda konferencja prasowa tego ugrupowania. Próżno oczekiwać słów krytyki prezesa Kaczyńskiego nawet za najbardziej absurdalne sformułowania, które padły z jego ust w ciągu ostatnich dni. Nadal w sprawach budzących najwięcej emocji czyli: katastrofy smoleńskiej, polityki zagranicznej, sytuacji w służbie zdrowia czy reformie emerytalnej, nie ma żadnej różnicy między poglądami pani Jakubiak czy posła Błaszczaka.

Szczytem rozbrajającej szczerości było — w jednym z programów — oświadczenie eurodeputowanego Marka Migalskiego, że najlepszym premierem po roku 1989 był Jarosław Kaczyński. Niestety, w ramach PiS, powtórzenie tego sukcesu — zdaniem pana Migalskiego — nie jest możliwe, stąd pomysł na nowe ugrupowanie.

To budzący dreszcz przerażenia dowód na to, że mamy do czynienia z „przemalowanym” PiS-em tak, jak podczas kampanii prezydenckiej z „przemalowanym” prezesem.

Ponieważ celem nadrzędnym każdego polityka jest władza, zachodzi zatem podejrzenie, że członkowie PJN są tylko przebierańcami. Tym mniej wiarygodnymi, że przez lata to właśnie oni — w oczach co bardziej myślącej części elektoratu PiS — uwiarygadniali prezesa Kaczyńskiego i jego partię. A teraz, pozornie dzieląc się, chcą tylko odzyskać zwerbowany w kampanii prezydenckiej elektorat, by stworzyć koalicję sami ze sobą… No, może tylko z nieco wzmocnionym republikańskim skrzydłem Joanny Kluzik-Rostkowskiej.

W sercu każdego z nas, niezależnie od poglądów politycznych, wyznawanej wiary czy orientacji seksualnej, Polska jest i będzie najważniejsza. I może właśnie dlatego nie dajmy się zwieść tym, którzy w nadchodzącym — tak ważnym, 2011 roku — będą chcieli grać na tej patriotycznej nucie. Tym bardziej, że koncertować będą w imię jedynego, słusznie wytyczonego celu czyli PJN. I nie o Polskę im chodzi, a o politykę — bo POLITYKA JEST NAJWAŻNIEJSZA.

Iwona Krupa