piątek, 22.11.2024
sprawdź, czyje dziś imieniny
W ubiegłym roku w Bydgoszczy, na Placu Teatralnym wmontowano w chodnik tablicę upamiętniającą fakt, że w XIX wieku było w tym miejscu prezbiterium kościoła Karmelitów i cmentarz, na którym pochowano kilkuset bydgoszczan. Rozpętała się awantura pomiędzy radnymi, którzy patronowali jej powstaniu, a służbami miejskimi, które zarzucały, że na marmurowej tablicy łatwo się w deszczu poślizgnąć. Jedna z radnych skwitowała „Ja jak widzę jakąś tablicę to na wszelki wypadek ją omijam, żeby się nie wywrócić”.
To cenna rada, bo jak uczy historia i to nie tylko ostatnich dni, ale i lat, łatwo „poślizgnąć się” na Tablicy Pamięci i to nie tylko w sensie fizycznym ale i politycznym. A przy okazji zgubić gdzieś sens jej umieszczania.
Krakowianie do dziś pamiętają, jakie emocje w roku 2003 wzbudził pomysł uhonorowania dwudziestej piątej rocznicy powstania Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa przez zamontowanie specjalnej tablicy. Ta chwalebna idea, do której nikt później nie chciał się przyznać, podzieliła lokalną społeczność, gdy wyszło na jaw, że wśród wyrytych na tablicy nazwisk ludzi zasłużonych dla tej instytucji są dwa budzące oburzenie: generała Wojciecha Jaruzelskiego i Henryka Jabłońskiego (przewodniczącego Rady Państwa i Ministra Oświaty z roku 1968). W wyniku tego burzliwego konfliktu zmieniono nie tylko datę, ale i formę uroczystości, którą uświetniał Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski.
Dwa lata później, dla odmiany w Łodzi, też doszło do karczemnej awantury pod dopiero co powieszoną, na ścianie budynku Klubu Nauczyciela, tablicą upamiętniającą „nauczycieli i pracowników łódzkiej oświaty prześladowanych przez władze PRL w latach 1945-1989”. Ufundowała ją i uroczyście odsłoniła „Solidarność”. Na co natychmiast zareagowali nauczyciele zrzeszeni w ZNP, którzy uznali to i za samowolę, i za uzurpację do tytułu „męczenników” tylko części środowiska nauczycielskiego, a przecież w Stanie Wojennym to różnie bywało.
Padł więc pomysł, żeby ZNP powiesiło tablicę o swojej prawdzie historycznej. Do zrealizowania tej idei na szczęście nie doszło, ale to tylko obrazuje, że nieprzemyślane i nie uzgodnione wcześniej pomysły mogą łatwo się skompromitować.
Żeby na chwilę odetchnąć od polityki warto przytoczyć historię tablicy upamiętniającej związek kultowego lidera grupy „Dżem”, Ryszarda Riedla, z Ziemią Śląską. Na taki pomysł, przed kilku laty, wpadli radni z... Chorzowa, chociaż, jak wiadomo, Riedl był związany z Tychami.
Komentarze jego fanów były jednoznaczne. „Kto zna muzykę i życiorys Ryśka ten wie, że Jemu do szczęścia taka tablica wcale nie byłaby potrzebna” — mówili zgodnie, sugerując jednocześnie żeby chorzowscy radni przyjechali do Tychów i zobaczyli coś, co sygnowane jest Jego imieniem. Muzyczny Festiwal Tyski.
Chociaż i tam co wierniejsi jego wielbicieli oburza jak z ich idola robi się „towar marketingowy”. Ludzie podczas koncertu palą świeczki na wodzie, a obok kolesie sprzedają wisiorki koszulki i Bóg wie co jeszcze. Mają nadzieję, że ich Rysiek patrząc z góry na to wszystko szczerze się z tego śmieje.
Nie wiemy, co o tym, co dzieje się na Krakowskim Przedmieściu powiedziałyby ofiary tragicznego lotu do Smoleńska, ale biorąc pod uwagę łączące ich umiłowanie Ojczyzny byliby raczej mocno zniesmaczeni.
Także „cudem”, który wydarzył się 12 sierpnia przed południem na Krakowskim Przedmieściu.
Szef Kancelarii Prezydenta RP Jacek Michałowski wespół z wiceprezydentem Warszawy Jackiem Wojciechowiczem odsłonili Tablicę Pamiątkową, której od tygodni domagali się tzw. „Obrońcy Krzyża”, a co wcześniej, zdaniem polityków, było absolutnie nie do zrealizowania.
W cudowny sposób, w ciągu 24 godzin, udało się jednak załatwić zgodę konserwatora zabytków, zaprojektować, wykonać, zamontować, odsłonić i poświęcić Tablicę. Niby uroczyście bo w asyście warty honorowej Wojska Polskiego i ze sztandarem, z wieńcami i zniczami, ale tak jakby ukradkiem „by nie budzić kolejnych demonów” jak argumentował Jacek Michałowski.
Jakkolwiek mogę podzielać jego lęk przed kolejnymi skandalicznymi i obrazoburczymi zachowaniami „Pod Krzyżem”, gdyby uroczystość zapowiedziano z wyprzedzeniem, to formę tego wydarzenia oceniam niezwykle krytycznie.
Choć jestem jak najdalej od fanatycznych, sterowanych politycznie „Obrońców”, których tak naprawdę nic, nawet pomnik, nie zadowoli, zgadzam się z jednym z nich, że tablicę „rzucono im, jak kawałek czekolady na koniec zabawy”.
Na Tablicy umieszczonej na Pałacu Prezydenckim wyryte są takie słowa:
„W tym miejscu, w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której 10 kwietnia zginęło 96 osób — wśród nich Prezydent RP Lech Kaczyński z Małżonką i były Prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy Państwa.”
Niby prawda, ale każdy z nas, już dzisiaj czytających te słowa ma w pamięci najróżniejsze sceny, nie tylko te z pierwszych dni żałoby. A jak wyryte tam epitafium będą oceniać następne pokolenia, trudno sobie nawet wyobrazić. Przez bezmyślność graniczącą z arogancją, brak wrażliwości, a przede wszystkim przez zawsze kojarzący się źle nadzwyczajny pośpiech, tym razem Kancelaria Prezydenta, zmarnowała na to szansę. I to mając tak duże społeczne poparcie.