czytelnia.mobiMobilna e‑czytelnia „e media”

Literatura zawsze pod ręką

Niżej PODPISANY: „Hasło niepoprawne” — Życzenia szpadel naj


Życzenia szpadel naj

Sławek Przekośniak dostał na wiligię SMS z życzeniami: „Życzę yo dobry ping fajno nowy”. Nie wiedział, kto wysłał mu tę zadziwiająco enigmatyczną wiadomość. Nie wie do dziś, a szkoda — tej właśnie osobie zawdzięcza swój obecny status i miejsce na liście pierwszych 67 najbogatszych Polaków.

Wtedy, w piękny biało-rdzawy wigilijny wieczór, Przekośniak, parę dni wcześniej wyrzucony z portalu dla utopijnych fanatyków fobii ekstremalnych (www.ilovefobia.pl), wpadł na pewien pomysł.

Był to niezły pomysł, a następny SMS („Wszystkiego a bryka niechcący tylko szczerego baranek”) utwierdził go w przekonaniu, że był to pomysł życia.

Sławek Przekośniak postanowił założyć ze swoim kolegą z Ilovefobia.pl Cześkiem Ciągiem, serwis internetowy, przez który można byłoby wysyłać życzenia na telefony komórkowe. Najważniejszą zaletą serwisu miało być to, że treść życzeń nie była z góry ustalona, nie wybierało się ich z listy, ale tworzone były z przypadkowych słów według wytycznych internauty przez specjalnie opracowany do tego program. Pozwoliłoby to na wysyłanie życzeń oryginalnych, a nikt przecież nie powiedział, że muszą być zrozumiałe.

Opracowaniem programu, który roboczo nazwali Janem z Dysku, zajął się Czesiek. Miał w tym doświadczenie — w portalu dla [wstaw_słowo] fobów opracował programik do układania okrzyków na demonstracje. Program, mimo że oferował sformułowania kompletnie pozbawione logiki, cieszył się dużą popularnością, a najbardziej trafione slogany uliczne można było oglądać w telewizji („Precz tam szkoda precz”, „Do nimi wora won dziś dziś”).

Dwójka przyszłych ludzi sukcesu ostro zabrała się do pracy i portal życzeń SMS-owych www.najnajnaj.pl wystartował tuż przez świętami wielkanocnymi.

Jednym z pierwszych użytkowników i entuzjastów strony była Ramona Kęstowicz z popularnego girls-bandu Puszysteron. Nie chciało jej się pisać życzeń, więc weszła na najnajnaj.pl i wypełniła krótki formularz. W rubryce „Słowa, które mają pojawić się w treści” wpisała „jajo” oraz „wesoły”, a w rubryce „Liczba słów dodatkowych” — 3. W dwa dni później otrzymała szereg telefonów od znajomych, chwalących ją za niesamowicie kreatywne teksty życzeń. Było czym się pochwalić:

„Wesoła kozy jajo czacha smród”

„Jajo rogacizna wesołego klinem cudny”

„Amperomierze chlapnij wesołego oligoceńska jajem”

„Nietrzymanie wesoły przede jaju postmodernizmu”

Wkrótce serwis został „najbardziej innowacyjnym dokonaniem internetowym roku” według czasopisma Serwisy internetowe zaczynające się na N. Średnia zrównoważona równolegle przekierowywana trójklikalność ekskluzywna strony szybko osiągnęła poziom 34,98 i rosła w imponującym tempie. Czesiek opracował specjalny mod do życzeń na Dzień Matki i był to strzał w dziesiątkę — tygodnik Przepuść umieścił życzenia „Mamo lewo choro bingo” w rubryce cytat tygodnia. Od tego dnia rozpoczęła się niekontrolowana popularność serwisu. Operatorzy komórkowi zaczęli odczuwać spadek przychodów z opłat za SMS-y, ale przezorny Sławek zaproponował im udział w zyskach — w zamian za doinwestowanie i przekazanie nowoczesnych technologii.

Czesiek opracował jeszcze dwa mody: imieninowy i urodzinowy, a potem skupił się, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, na przeglądaniu stron z pełzającą golizną, co spowodowało, że Sławek jest dopiero na 67. miejscu najbogatszych Polaków. Tylko to, że wyrzucił Cześka zaraz potem (zresztą w dosyć makiaweliczny sposób — wysyłając SMS: „Ty praca tu nie spoko kapencjusz finito”) spowodowało, że doszedł aż na miejsce 67. Ale była to tylko i wyłącznie jego wyłączna i jedyna na wyłączność zasługa. I nawet żonie by nie podziękował, jakby dostał nagrodę „Inzapbizu” za stronę roku, na jaką wciąż liczył i za jaką cały czas lobbował.

By dać szansę szczęściu i zdobyć jeszcze większy rozgłos, Przekośniak wysłał, podając się za „Wielbicielkę”, SMS-y do redaktorów naczelnych opiniotwórczych gazet i znanych polityków; ludzi kultury, show-biznesu, nauki, zdrowego trybu odżywiania się, pielęgnowania roślin doniczkowych; nauczycieli tańca obronnego qualadora i tanga parawirtualnego; jednego znajomego filozofa i pani ze sklepu z drogimi paluszkami serowymi.

Jak się spodziewał, reakcja była spontaniczna, euforyczna i jednoznacznie przychylna. Z jednym wyjątkiem — polityk powiązany ze służbą domową szefa swojego koła parlamentarnego, o numerze telefonu komórkowego 0-609-3459812, znany z braku poczucia humoru, źle odebrał intencje autorki SMS, brzmiącego: „Życzenia szpadel naj”. Sprawa trafiła na wokandę komisji spraw oraz komisji do spraw.

Minęło dziesięć miesięcy. W swojej nowej rezydencji, na górze, (tu oznaczało to dziewiąte piętro) Przekośniak przymierzał nowy, przetykany tytanowo-kevlarową nitką niby-czarny garnitur samoukładający się. Miał odebrać wieczorem nagrodę konkursu „Przekobizu” za stronę roku (na „Inzapbiz” nie mógł się doczekać).

67. na liście najbogatszych Polaków podobał się sobie w lustrze. Przećwiczył uśmiech i krok, sprawdził, czy w kieszeni ma kartkę z tekstem przemówienia i wygładził niezrozumiałe wybrzuszenie tkankowe na brzuchu. Z zadowoleniem wlał sobie do kieliszka resztki otwartego dwa tygodnie temu wina suwalskiego i patrząc z uwielbieniem w swoje imponujące oblicze, powiedział:

— Zdrowie nietutejszy gardła poprzez dzwonu.

W tym czasie podjechały pod Przekośniakówkę czarne limuzyny Agencji Bezpieczeństwa Specjalnego.