sobota, 23.11.2024
sprawdź, czyje dziś imieniny
Nocna wachta, warunki żeglowania bez większych zmian. Tylko wiatr skręcił trochę w prawo. Sterowanie sprawia wiele przyjemności. Całą noc płyniemy pod pełną genuą. Ciśnienie powietrza wzrosło na 1025 hPa.
Nareszcie doczekałem się wschodu słońca — pierwszy raz od rozpoczęcia rejsu — na mojej nocnej wachcie. Dokładnie o 04:55 rozpoczynam filmowanie tego pompastycznego zjawiska. Od wschodu wyłania się jasność, szarość oceanu i jego łagodne falowanie staje się wyraźnie widoczne. Nad jaśniejącym kręgiem wody widoczny jest niski pas gęstych chmur, jakby las nad ogromnym stawem. W centrum pojawiania się jasności, las chmur zanika, pozostają tylko małe krzewy chmur. Tam właśnie wynurza się półkole pokryte pastelowymi żółto-pomarańczowymi farbami. Jest to tło dla kolejnych aktów słonecznego przedstawienia. Następnie pojawiają się małe ogniki, płomyki. Jest ich niewiele, może tylko trzy albo cztery. I nagle wyskakuje bardzo silnie świecąca białym światłem latarnia, najpierw wielkości guzika, który potem szybko urasta do żarzącej wielkiej tarczy. Kształt tej tarczy jest w początkowej fazie nieregularny. W miarę wznoszenia się ponad widnokrąg, tarcza ta przybiera kształt doskonałego koła. Mam nadzieję, że w tej nieskazitelnej postaci pozostanie do zmierzchu dnia. Podczas wachty wymieniam z Yorkiem tylko lakoniczne zdania. Bardziej rozmowny jest Karl-Heinz, którego głos słychać prawie zawsze cały dzień, jak nie śpi. Na zakończenie służby, o godzinie 05:00, dokonuję zapisu w dzienniku pokładowym i szybko wskakuję pod kołderkę ze spiwora. Szybkie spanie.
O 06:45 już poranna pobudka. Mocna kawa do śniadania stawia człowieka znowu na nogi. Płyniemy ciągle jeszcze pod pełną genuą.
Jako zwiastuny dobrej pogody, na niebie zaczynają się pojawiać barankowe cumulusy. Wiatr wieje z kierunku SE, trochę się nawet wzmocnił.
O godzinie 09:00 przejmuję ster, rozpoczynam ranną wachtową służbę. Nasz Feeling płynie żwawo w bardzo dużym przechyle, obowiązujący kurs, to 075°. Ciągłe ostrzenie jachtu trzeba, z dużą dozą wyczucia, kontrować obrotami koła sterowego. Jest to kawał intensywnej, fizycznej roboty. Ból z prawego ramienia, spowodowany narciarskim upadkiem w lutym, przeniósł się do lewego ramienia.
Dobry nastrój załogi jest często też odzwierciedleniem dobrej pogody. Pogodę mamy dzisiaj super, stąd nastrój na statku jest również wyborny. Korzystając z nastroju, wystawiłem moje białe ciało do słońca. Ambitny w dążeniu do uzyskaniu wspaniałego brązowego koloru, jak często w takim przypadku, przegapiłem dozwolony czas kąpieli słonecznej i się trochę przypiekłem.
Podczas wachty popołudniowej odczuwa się wyraźnie ochłodzenie. Przenikliwy chłodny wiatr zmusza do założenia cieplejszego odziewku. Nadal utrzymuje się średnia siła wiatru oraz przyzwoita prędkość jachtu. Reszta dnia upływa bez większych emocji.
York piecze nadzwyczaj ogromny chleb.
Ja umacniam się w żeglarskiej teorii, przeglądam „Seemannschaft” („Praktyka Morska” — jeden z żeglarskich, książkowych, niemieckich elementarzy).
Gorąca herbata rozgrzewa moją duszę i ciało. Powieki stają się coraz cięższe, ucinam sobie drzemkę.
Podczas wieczornej wachty filmuję księżyc i naszą łajbę. Próbuję oddać atmosferę nocnej jazdy przy pomocy trybu night schot w kamerze. Gwieździste sklepienie, jasna noc, równomierny i niezbyt silny wiatr, umykające fale, szum wiatru i wody, lekki przechył, napięte żagle, rozbryzgi wody oraz fluoryzujący wokoło plankton to dekoracyjne elementy obecnego późnego wieczoru i nocy.
Dziewięcioletni „Salt Whistle” spisuje się w tych warunkach doskonale. Pełen romantyzm i czas kontemplacji.
Etmal: 147 Mm, pozycja: 30°39' N, 046°40' W.