czytelnia.mobiMobilna e‑czytelnia „e media”

Literatura zawsze pod ręką

Andrzej Sielski: z cyklu „Polska widziana ze Szwecji” — W Skryle Gården


Z Panem Mieciem w Skryle Gården

Skryle Gården – to miejsce wypoczynku i rekreacji – leżące 10 km od Lundu – i co najważniejsze odwiedzane niemal przez okrągły rok nie tylko przez okolicznych mieszkańców lecz również przez mieszkańców całej południowej części Skanii. Obok dużego i bezpłatnego parkingu, co w Szwecji nie często się zdarza, jest tu restauracja, może bardziej przypominająca bar lub jadłodajnię turystyczną, hala treningowa, miejsca do grilowania no i przede wszystkim wielohektarowy kawał lasu pociętego ścieżkami – trasami, począwszy od trzech a skończywszy na siedmiu kilometrach. Trasy są oznaczone kolorowymi znakami co kilkadziesiąt metrów, stąd o zabłądzeniu nie może być mowy. Ale też rozpiętość wieku biegnących na trasie lub długodystansowych spacerowiczów jest znacząca i co ciekawe, trzydziestolatków wcale nie jest dużo więcej niż uczestników rekreacji już dobrze po siedemdziesiątce.

I ja – jak zwykle w towarzystwie pana Miecia – postanowiłem spędzić majówkę na spacerowej rekreacji wybierając 7 kilometrowy spacer a więc wypoczynek czynny, nieco bardziej po skandynawsku w odróżnieniu na przykład od majówki o charakterze rodzimym tj. nieco mniej zdrowym – bo przy grilu i piwku. Jakkolwiek pan Miecio nie odżegnywał się tak zupełnie od naszych tradycji i obiecywał, że z całą pewnością zaległości piwkowe nadrobimy i podkreślając walory złotego napoju uparcie przekonywał, że piwo jest napojem wyłącznie dla ludzi rozumnych i inteligentnych. W tym punkcie nie było między nami sporu bo ja również wbrew temu co kraczą medycy, na szczęście nie wszyscy, uwielbiam dobre chłodne piwo i to bez względu na porę roku.

Bo tak na prawdę wszystko w nadmiarze szkodzi, a nawet nadmiar owsianki czy mleka, a już na pewno nadmiar wody sodowej, która jak mówi ludowe porzekadło niekiedy „uderza do głowy”. A już, gdy dotyczy to niektórych posłów czy polityków szeroko rozumianej prawicy i to w trakcie obrad Sejmu – to już zdaniem pana Miecia - po prostu początek zaparć – związanych nie tyle z jelitami co z rozumem.

I tak pan Miecio, jak zwykle, rozpoczął „spacerowe politykowanie” od swojego zwyczajowego zwrotu „..i widzisz pan”.


Wywody i wszelkie uwagi Pana Miecia zwłaszcza gdy dyskusja dotyczyła sytuacji w Polsce były nie tylko trafne ale nawet ciekawe. Nastawiłem więc ucha i spojrzałem na Miecia, a ten jak zwykle był w swoim żywiole.

I widzisz pan, mimo kolejnej porażki Prezes niczego się nie nauczył. Organizowane przez niego grudniowe manifestacje, a tak naprawdę chamskie uliczne wyczyny i prowokacje, no i te ostatnie błazeństwa do spółki z dzisiejszą Solidarnością przed gmachem Sejmu, to jedyny język opozycji – w gruncie rzeczy ukazujący jedyny wizerunek PiS-owskiej niemocy. Naturalnie celem takiej polityki jest doprowadzenie do chaosu w Państwie. I w rezultacie – kontynuował pan Miecio – to nie wróży nic dobrego – bo ten nasz Kraj może utracić opinię państwa w miarę stabilnego – i to nawet na pewno ku uciesze sąsiadów, zwłaszcza tych ze wschodu.

Panie Mieciu – w tutejszej prasie czy też w telewizji zbyt wiele komentarzy na ten temat nie było – dodałem.

Tak to prawda – podchwycił pan Miecio – na nasze szczęście Szwedzi woleli pokazywać w telewizji perfekcyjne lądowanie na Okęciu w wykonaniu Kapitana Wrony, niż PiS-owskie wybryki na ulicach Warszawy. I dobrze – bo to wstyd.

A co Pan sądzi o tej ustawie emerytalnej – spytałem – i czy mimo wszystko nie należało trochę poczekać na przykład do zakończenia turnieju Euro.

A dlaczego? – spytał nieco zdziwiony Miecio – w całej Europie podwyższają wiek emerytalny, a i owszem bywają umiarkowane protesty tu i ówdzie lecz nikt nie organizuje burd ulicznych, a posłowie nie opluwają się w krajowych parlamentach. I tak na prawdę „prezes i spółka” za wszelką cenę chcą udowadniać swoje racje na ulicy.

No ale nowy premier we Francji Francois Hollande obniża wiek emerytalny do 60 lat.

Z tą Francją to zobaczymy jak to będzie, bo za Grecją podąża już Hiszpania, Portugalia i Włochy. Mamy głęboki kryzys ekonomiczny w Europie i polityka oszczędności i reform jest tu najwłaściwsza. Na dodruk pieniędzy może pozwolić sobie Prezydent Obama w USA lecz z pewnością nie Europa. Bo w rezultacie na skutek takich nieprzemyślanych decyzji moglibyśmy oczekiwać w Europie ogólnej recesji i dalej – lepiej nie ma co krakać – bo przed tym ostrzegał, nie bez racji, nasz minister Rostowski.

Eeee... Panie Mieciu, to nie te czasy i śmiem wątpić w taki scenariusz – zagadnąłem – i nie wierzę w żadne wojny.

Widzisz Pan to nie muszą być zaraz wojny. Wystarczy, że w niektórych krajach powstaną ugrupowania o nastawieniu populistycznym lub nacjonalistyczno-prawicowym, a potem zdobędą władzę... a dalej to wszystko jest możliwe.

Panie Mieciu, to scenariusz z ubiegłego stulecia i nie wierzę ani w neofaszyzm ani w jakiś tam neokomunizm. Zresztą proponuję zmienić temat. Dosyć już tej polityki. Mamy Euro i za dwa dni mecz z Grecją – proponuję – pogadajmy o naszych szansach w tym futbolowym turnieju.

O szansach nie będę i nie chcę mówić, bo w ostatnich latach byłem pełen optymizmu i mocno się zawiodłem. Mogę tylko powiedzieć, że od dwudziestu lat mamy dzisiaj chyba najsilniejszą drużynę i spore szanse na wyjście z grupy. Być może będzie błędem aby budzić jakieś nadzieje. Osobiście wierzę w dobrą grę i dobre rezultaty naszej reprezentacji. Z drugiej jednak strony każda próba krytycznej oceny naszego futbolu może być przez nas samych zniekształcona gdyż nasze pokolenie kierując się wyłącznie chciejstwem, dokonuje niekiedy pewnych krytycznych ocen poprzez pryzmat dawnych zwycięstw pod wodzą Górskiego czy Piechniczka.

A co może Pan powiedzieć o naszych szansach w meczu z Rosjanami i co Pan sądzi o planowanej przez PiS miesięcznicy w pobliżu hotelu Rosjan na dwa dni przed meczem.

O samej miesięcznicy nie warto gadać bo to polityczna komedia, natomiast warto pomyśleć o czymś zupełnie innym. Rosjanie trenują w Sulejówku i krążący nad ich głowami duch naszego śp. Marszałka zupełnie im nie przeszkadza. W tej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby rozwinięcie przed Bristolem wielkiego transparentu z czterema portretami. Na pierwszym planie portret Stalina, zaraz obok Prezes następnie Włodzimierz Ilicz z bródką i na końcu od prawej portret pana Antoniego – może być nawet w turbanie – bo mu do twarzy. I zobaczysz pan – efekt murowany – ten zestaw portretowy bohaterów dawnych i dzisiejszych tak ich rozkojarzy, że cytując za panem Adasiem – od razu zbaranieją – a to już dla nas połowa sukcesu.