czytelnia.mobiMobilna e‑czytelnia „e media”

Literatura zawsze pod ręką

Arkadiusz FRANIA: „Jestem pomysłem Pana Boga na człowieka” — fragmenty — odcinek 8.


Co robić, jeśli robić cokolwiek. Jak sięgam pamięcią, najczęściej zapominam zdania pytające zamknąć znakiem zapytania. Przeoczenie? Może ukryty cel? Podświadomy zamiar starający się przekuć wątpliwość, jeśli nie w pewność, to w zdanie oznajmujące stan. Ciągną szare chmury. Wiatr też jest szary, gasi barwy drzew, lekko, lecz i przenikliwie je kołysząc. Od takiego falowania jest chłodniej na ulicy. Zorientowałem się, że siedzę na zielonej kanapie, więc udaję, że siedzę na drzewie. Spaść z wersalki, by potłuc łokieć. Jasno i precyzyjnie określam zadanie: trawić w spokoju śniadanie i czekać na obiad.

 

Cień Ara milczy, a Ar montuje wiersz o destrukcji.

 

 

Zamarzły we mnie ogniste ruczaje i pozwalam sobie na chwilkę bez zobowiązań. Jątrzy się z murów galerii sztuka współczesna, ciapki abstrakcyjne, wyraz duszy artystycznej, która poczęła pupila i odszczepieńca. Najchętniej wróciłbym do lat 60., do klimatów „naszej małej stabilizacji”, do literatury niekomercji, do labiryntu bez konieczności logowania się i zapamiętywania dziesiątków haseł. Sponiewierała mnie i tym razem pogoda oraz jaśnie porywisty bożek wiatru. Potargał włosy, między zębami jeszcze leżą kawałki ściernisk i wrzosowisk, poddając się bezwolnie stanowi biodegradacji.

 

Cień Ara przeczytał odręczną notatkę Ara na wydruku z internetowego rozkładu jazdy PKP (połączenie między Częstochową a Nałęczowem): „Znając swoje szczęście, umrę na dzień przed końcem świata”.

 

 

Na pewno nie zdołam stworzyć niczego większego z racji niecierpliwości. Nudzę się po kilku minutach. Żeby cokolwiek napisać, muszę się zmieścić w krótkich interwałach między depresją i ogólną apatią, nienasyceniem, głodem. Zapalam się, płonę gęsto, jak znicz olejowy, ale krótko. Ten czas musi mi wystarczyć. A potem pozostaje złość, niezadowolenie, niesmak i pretensje do siebie, że mogłem dłużej popracować, by rzecz stała się lepsza, by rzecz przeistoczyła się w ducha. Ale powrót do tematu tekstu, wiersza z pistoletem przy skroni nie przyniesie sukcesu, zwłaszcza że presja mnie usidla. Pogorzelisko polane wodą zamieniło się w breję.

 

Cień Ara rzuca się w nocy, odrywa od Ara. Jest cicho, więc Cień Ara przypomniał sobie obrazek i tekst, który napisał, gdy Ar miał gorączkę: „Pani z siwo-niebieskimi włosami, mała kobieta w czarnym stroju, prawie jej nie widać, tylko wiśniowe upierzenie na głowie. Nie trzeba wielu słów, żeby teraźniejszość doprowadzić do przeszłości i odwrotnie.”

c.d.n.