czytelnia.mobiMobilna e‑czytelnia „e media”

Literatura zawsze pod ręką

„Naja” : „Zwierzbajki” — Jeż i Sroka


Jeż i Sroka

Współczuła Sroka Jeżowi,
siedząc na jabłonce:
„Takiemu jak pan mężowi
dobrze byłoby w jesionce
z piór uszytej albo w boa,
a tu – kolce dookoła!
Toż to wcale niewygodne,
ani schludne, ani modne.”

Jeż, wciąż w górę łypiąc chciwie,
tupał przy tym niecierpliwie.
Nic nie mówił, ale Sroka,
patrząc na niego z wysoka,
tak ciągnęła: „Takie pióra
to dla pana druga skóra!
bardzo zwiewne i przewiewne,
za to zimą ciepłe, pewne.
Kiedy pierwszy mróz nadchodzi,
nago dreptać się nie godzi.
A te pańskie igły – żarty!
Lepiej ma już lis obdarty!
Wciąż pan milczysz? Przyjdą deszcze,
będziesz miewał srogie dreszcze?
Na co kolczasta fryzura?
Lepiej odziać siebie w pióra.”

Wtem od sadu wrót powiało,
Srokę z drzewa poderwało,
gdy wróciła, gdzie siedziała,
chmara jabłek w dół spadała.
Patrzy Sroka, a tu w Jeża
jedno z jabłek prosto zmierza.
Bęc! – trafiło w igieł gęstwę,
Jeżyk stęknął – i nic więcej.

Sroka w krzyk: „Na moje skrzydła!
Rzecz zdarzyła się przebrzydła!
Jabłko w kolce mu się wbiło
i niechybnie go zabiło!
A mówiłam, a błagałam,
po sąsiedzku przestrzegałam,
nie chciał słuchać nawet chwilę,
tylko nosił swoje szpile!
Gdyby pióra miał w opończy…
Cóż, niemądry, to źle skończył.
Jabło z piór, jak z kaczki woda,
osunęłoby się. Szkoda,
szkoda Jeża. W sumie jednak,
gdy pogoda wciąż mniej pewna,
zaziębiłoby biedaczka
bez ciepłego z piór kubraczka.
Może lepiej, że tak z nagła
zła godzina go dopadła.”

„Dobrodziejko, pani Sroko”
Jeż otworzył jedno oko,
potem drugie, bez pośpiechu
i wyszczerzył się w uśmiechu.
„Sen o mało mnie nie zdybał.
Czemu? Pani nie wie chyba…
Z paplaniny tej o piórach,
bo to jedna wielka bzdura!”

„O, wypraszam sobie…”
„Cisza!
Jam już dzisiaj dość usłyszał,
więc pozwolić mi należy
zabrać głos w imieniu Jeży.
Jest to rzeczą znaną w świecie,
że Jeż kolce ma na grzbiecie,
tak stworzyła go natura
i nie będzie chodził w piórach.
Ciepło da mi sterta liści,
z igieł inne mam korzyści.
Przed wrogami mnie ochronią,
bowiem są najlepszą bronią
przed nosami lisów, wilków,
kolce me poznało kilku.
Najważniejsze zaś zadanie
ich to owoców zbieranie.

Sójka co dzień przypomina,
że nadchodzi sroga zima,
wkrótce całe pożywienie
schowa się głęboko w ziemię.
Pani Sroce ciężko będzie,
będzie szukać kąsków wszędzie,
lecz nie znajdzie i u ludzi
przyjdzie żebrać i marudzić.
Ja zapasy dziś gromadzę
i w zimie sobie poradzę.
Jeszcze kilka jabłek, gruszek
do spiżarni zebrać muszę,
tutaj kolce są pomocne,
gęste, długie, ostre, mocne.

Pragnę teraz podsumować
i panią poinformować:
Choćby mnie nazwała golcem,
od pstrych piórek wolę kolce.
Niech osądzi, kto ma rację,
ja z pewnością mam kolację.”

Tymi słowy kończąc mowę,
Jeż podrzucił dziarsko głowę,
strzepnął prawą, lewą nogą
i podreptał polną drogą,
niosąc jabłko bez wysiłku,
myśląc o rychłym posiłku.

Morał z bajki: nie przeceniaj
tego, czego inny nie ma,
szanuj obce życia style,
nie drwij z kolców, no i tyle.