piątek, 22.11.2024
sprawdź, czyje dziś imieniny
Szwedzki premier Per Albin Hansson doskonale orientował się w sytuacji na froncie. Nie dziwiła go ani szybkość, ani skuteczność dywizji niemieckich, posuwających się nieprzerwanie na wschód. Już przecież „wojna zimowa” wykazała, że ZSRR to przysłowiowy „kolos na glinianych nogach”. Stąd kalkulacje o możliwym upadku Moskwy, jeszcze przed upływem roku, były więcej niż uzasadnione. Mógł więc szwedzki premier spać spokojnie lub spędzać noce na grze w karty, którą uwielbiał i czynił coraz częściej w swoim domu, gdzie nie szczędził kolegom ministrom ani grogu, ani cygar.
Bo właśnie w willi Hanssona, w nocnej, alkoholowo-brydżowej atmosferze, rysowały się plany. Na przykład o tym, co robić, aby miejsce w Europie, pod przewodnictwem Trzeciej Rzeszy, było dla Szwecji możliwie najkorzystniejsze z punktu widzenia militarnego, a jednocześnie co czynić, aby w razie klęski Niemiec, nie utopić się wspólnie z nimi w jednym szambie. o tej drugiej ewentualności nie zawsze jednak dyskutowano, gdyż według opinii członków rządu i tych najbliższych kolegów partyjnych z otoczenia premiera, byłoby niezręcznie właśnie teraz zakładać klęskę Niemiec. Odwrotnie, wobec sukcesów na froncie, należałoby już wcześnie przewidzieć, że żądania Trzeciej Rzeszy staną się teraz bardziej stanowcze niż latem, no i z pewnością będzie ich znacznie więcej.
Już 5 lipca 1941 roku, tj. dwa tygodnie po inwazji na ZSRR, wysłał Hitler do Sztokholmu specjalną propozycję. Sprawę załatwiał dyskretnie konsul niemiecki Schnure, który zaprosił szwedzkiego ministra spraw zagranicznych Christiana Gunthera na rozmowę. Chodziło o przeprowadzenie oficjalnej mobilizacji młodzieży szwedzkiej do oddziałów niemieckich, idących na front wschodni. Zarówno premier, jak i król Gustaw V, oficjalnie odpowiedzieli Hitlerowi: „nie”. Jednakże wkrótce, w sposób już mniej oficjalny, „przymknęli oko” na utworzenie na terenie kraju biur werbunkowych. Biura miały swoją siedzibę w kilku większych miejscowościach, w tym na pewno w Sztokholmie i w Goeteborgu. Ochotników kierowano w trzech kierunkach: do Oslo w Norwegii, bezpośrednio do Niemiec przez Danię lub przez Sassnitz oraz do Finlandii. Organizacją werbunku do formacji niemieckich zajmowali się przedstawiciele różnych grup społecznych, w tym przedstawiciele formacji cywilnych, wojskowych lub nazistowskich. Wśród najbardziej aktywnych wyróżniali się: kapitan Sixtus Bertram Schmiterlöv, działacz SSS (Svensk Socialistisk Samling) Karl Helm-Strand, hrabia Ulf Hamilton, bankier A.W. Högman i przedsiębiorca Olof Edman.
W biurach werbunkowych podpisywano wieloletnie kontrakty na służbę w różnych formacjach niemieckich. Warto przy tym podkreślić, że uposażenie przyznane „ochotnikom” było więcej niż bardzo dobre. Wypłatę miesięczną otrzymywały rodziny „ochotników” za pośrednictwem ambasady niemieckiej w Sztokholmie. Kandydaci na szeregowców otrzymywali dwukrotnie więcej, niż wynosił przeciętny zarobek w Szwecji. Kandydaci na oficerów cztery lub pięć razy więcej. Ochotników do SS badano pod względem czystości rasy i kierowano do Sennheim (Cernay) we Francji, na szkolenie polityczne, później do Klagenfurt w Austrii na szkolenie wojskowe. Tam następowała selekcja do tzw. ścisłej elity SS i kandydatów kierowano do kurortu Bad Tölz w Bayern na wyższy kurs oficerski. W zakresie szkolenia politycznego, co warto podkreślić, dość sprytnie i umiejętnie ukazywano przyszłym SS-manom, rodem ze Szwecji, obraz Wielkiej Germanii, powstałej z połączenia Skandynawii i Niemiec, na wzór dawnych zamierzeń szwedzkiego Karola XII i pruskiego Fryderyka Wielkiego.
Na dzisiaj brak jest jakichkolwiek danych o tym, ilu Szwedów zasiliło formację Wermachtu, a ilu SS. Niektórzy publicyści mówią o kilkuset i bagatelizują problem, inni o kilku tysiącach, a niektórzy o kilkunastu tysiącach lub więcej. Według publicysty Bosse Schöna, Szwedzi walczyli w różnych formacjach, przede wszystkim na froncie wschodnim. Walczyli na Ukrainie, Białorusi i w Rosji. Uczestniczyli w bitwach o Leningrad i Stalingrad, byli pod Kurskiem i w Odessie, a później walczyli o Budapeszt i brali udział w stłumieniu Powstania Warszawskiego. Szwedów nie zabrakło w osobistej gwardii Hitlera. Walczyli niemal do końca o Berlin, a potem o bunkier wodza Trzeciej Rzeszy.
Ci, którzy nie zginęli, wrócili po wojnie do Szwecji i utworzyli własną organizację pod nazwą Det Tysta Brödrarskapet, co można tlumaczyć jako Bractwo Milczenia
Tak więc żądania Hitlera częściowo spełniono, lecz niestety rząd Per Albina Hanssona nie ustrzegł się przed następną presją, tym razem ze strony licznych, legalnie działających w Szwecji organizacji nazistowskich, mających kontakty – to chyba zbyt delikatne określenie – bo otwarcie współpracujących z niemiecką NSDAP. O jakie żądania chodziło, wszyscy, łącznie z premierem Hanssonem, doskonale wiedzieli. Były dwa podstawowe żądania szwedzkich nazistów.
Po pierwsze, dokonanie spisu mieszkańców według grup narodowościowych przebywających aktualnie na terenie Szwecji i wyodrębnienie w ewidencji głównie Żydów, zarówno własnych, jak i obcych. Drugim żądaniem było stworzenie sieci obozów koncentracyjnych, celem internowania Żydów i innych opozycjonistów, tak czy owak na wzór tych powstałych na terenie Rzeszy, czy okupowanej Polski.
Również na spełnienie tych żądań nalegała bardziej lub mniej dyplomatycznie Trzecia Rzesza.
Postanowiono na początek ułagodzić samego Adolfa Hitlera, choćby przez wysłanie listu z gratulacjami. Nie była to propozycja rządu i tego rodzaju oficjalnym gratulacjom sprzeciwiał się zwykle premier Hansson. Wyręczył go więc sam król Gustaw V, który w dniu urodzin premiera, tj. 28 października 1941 roku (i data chyba nie była przypadkowa), wysłał do Hitlera list gratulacyjny.
W liście król Gustaw V gratulował Hitlerowi i składał gorące podziękowanie za decyzję rozbicia bolszewizmu, będącego – jak to określił – zagrożeniem dla Europy i Skandynawii. Szwedzki monarcha życzył szczęścia wodzowi Trzeciej Rzeszy, w imieniu własnym i narodu szwedzkiego, podkreślając, że dobre relacje pomiędzy Niemcami i Szwecją leżą mu głęboko na sercu1.
Wysłaniem listu król Gustaw V nie zaskoczył nikogo, gdyż od dawna wiadomo było, że reprezentuje „frakcję”, zmierzającą ku zbliżeniu z Niemcami – zresztą do spółki – z ministrem spraw zagranicznych Christianem Ghunterem oraz głównodowodzącym siłami zbrojnymi Szwecji Olofem Thörnelem. „Frakcja” ta miała silne wsparcie w organizacji Bruna Gardet, co można rozumieć jako „brunatna garda”, względnie „brunatna gwardia”. Organizacja ta powstała 1 marca 1941 roku i na jej czele stanął Artur Ängström. Zadaniem organizacji było przygotowanie Szwecji do przyłączenia do Trzeciej Rzeszy a wstępnym krokiem do realizacji tego celu miało być przygotowanie kraju do wkroczenia Wermachtu. Wiadomo też, że poza podstawowym celem, innym posunięciem organizacji było, zaplanowane wcześniej, sporządzenie listy Żydów i stworzenie na terenie kraju sieci obozów koncentracyjnych.
Według niektórych źródeł, w sporządzeniu listy Żydów aktywny udział brał Ernst Granath, nazista z Wojewódzkiego Urzędu Pośrednictwa Pracy w Malmö (Länsarbetsnämnden). Granath utrzymywał w tym zakresie dość regularne i ścisłe kontakty z konsulem niemieckim w Malmö.
Z drugiej strony, własną statystykę obywateli pochodzenia żydowskiego szwedzki rząd prowadził od dawna, bo już od lutego 1939 roku, co utrzymywano w tajemnicy. Właśnie wtedy przeprowadzono specjalny spis mieszkańców – w tym nieposiadających szwedzkiego obywatelstwa. Zadawano pytania, w sposób dość bezwzględny, o to, czy matka lub ojciec byli pochodzenia żydowskiego, a następnie wypełniano specjalne, opracowane w tym celu formularze. Metoda „badań” była ponoć skuteczna na tyle, że dodatkowo znaleziono około 3 tysięcy Żydów. Były więc dwie ewidencje Żydów: ta rządowa i ta z Bruna Gardet i obie trafiły do ewidencji Trzeciej Rzeszy. Za tą rządową odpowiadał Robert Paulsson, szef rządowego biura ds. obcokrajowców, który podobnie, jak jego kolega z Bruna Gardet, przekazał ewidencję bezpośrednio do rąk Gestapo.
20 stycznia 1942 roku, wykonując rozkaz Hitlera, Szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Reinhard Heydrich zorganizował na przedmieściach Berlina, w dzielnicy Steglitz-Zehlendorf, w pałacu Wannsee, nad jeziorem Grosse Wannsee konferencję, na której podjęto ostateczną decyzję o likwidacji Żydów na tzw. europejskim obszarze wpływów niemieckich. W konferencji wzięli udział najwyżsi rangą przedstawiciele ministerstw i urzędów Rzeszy oraz SS. Uzgodniono, że Ostatecznym Rozwiązaniem Europejskiej Kwestii Żydowskiej zostanie objętych 11 milionów Żydów, w tym także podanych do statystyki – 8 tysięcy Żydów szwedzkich.
Ale Szwecji nie chodziło wyłącznie o Żydów, stąd wydano tajne instrukcje o internowaniu obywateli spośród innych grup społecznych – zdaniem szwedzkiego rządu – stanowiących większe, bezpośrednie zagrożenie dla porządku w państwie. Chodziło głównie o socjalistów, działaczy związkowych, komunistów, dezerterów z Wermachtu, antyfaszystów ze Skandynawii i z terenów Rzeszy i wielu innych – mniej lub bardziej podejrzanych – o antypaństwowe zapędy.
I w ten sposób zaczęto poważnie traktować plany budowy na terenie Szwecji sieci obozów koncentracyjnych. Nadzór nad ich powstaniem sprawował ówczesny sekretarz stanu w Departamencie Socjalnym, socjaldemokrata Tage Erlander, późniejszy szef Partii Socjaldemokratycznej i długoletni premier Szwecji w latach 1946-1969. Trudno więc się dziwić, że sprawę udało się utrzymać w tajemnicy przez kilkadziesiąt lat.
Cdn.
1 Henrik Arnstad, Spelaren Christian Gunther, W&W, Sztokholm 2006, s. 247.