czytelnia.mobiMobilna e‑czytelnia „e media”

Literatura zawsze pod ręką

Yanina: „Przekazuję pozdrowienia” — Interpretacja witraża


Interpretacja witraża

Dana im została zdolność komunikacji,

jakiej wcześniejsze pokolenia nie miały.

Mogli rozmawiać o dowolnej porze dnia i nocy

przebywając w bardzo oddalonych od siebie miejscach.

Nie patrząc sobie w oczy mogli ujawniać skryte myśli.

Reakcja drugiej osoby nie była źródłem lęku.

Warunkowała jedynie kontynuację rozmowy.

Wystarczyło rozżalenie sytuacją,

chęć wzięcia odwetu,

bezsilność wobec stanu rzeczy,

strach przed przyszłością.

Przekazywali sobie emocje,

których nie chcieli wyciszyć.

Odreagowywali samotność,

choć sami ją dla siebie wybrali.

Byli cierpliwi stawiając znaki,

nie mając pojęcia, jak są interpretowane.

Ze zrozumieniem odczytywali otrzymany przekaz

nie znając intencji nadawcy.

Naiwnie wierzyli, że to właśnie jest prawda,

co było ledwie nakreśloną fantazją.

Więź tak stworzona trwała w czasie.

Jej pozór sprawiał wrażenie trwałości.

Komentowanie zdarzeń potwierdzało,
że wzajemnie byli świadkami swojego życia.

Co znaczy, że zachowywali stosowny dystans do nie swoich spraw.

 

Dawali sobie możliwość dowolnego układania

witraża teraźniejszości

z okrawków pragnień.

Odzyskiwali śmiałość wyobraźni

i odtwarzali swoje marzenia

inspirowani życzliwością ciszy.

Żaden głos nie ingerował w wizję.

Chcąc nie chcąc wpisywali się w istnienie innych ludzi.

 

Po jakimś czasie znudzeni porzucali rozmowę.

Zmieniali osoby, tematy, imiona.

Niektórzy spotykali się gdzieś w mieście z nadzieją,

że zaspokojone zostaną ich oczekiwania;

te, o których nie wspominali wcześniej.

Daremnie.

Nikt ich spełniać nie chciał.

Choć życzyło się mieć je urzeczywistnione.

Zamiast bratniej duszy przychodziło obce, nieatrakcyjne ciało.

 

Innymi powodowała ciekawość, jakimi okażą się być w świecie materii.

Oczarowani sobą nawzajem nie dawali wiary trafności przypadku.

Wątpili w prawdziwość doznanej bliskości.

Zaprzeczali temu, czego doświadczyli, z całą stanowczością.

Aż do zniweczenia.

 

Jeszcze inni przezornie odmawiali sobie zaszczytu

widzenia,

uścisku dłoni,

wymiany zdań przy kawie,

zwyczajnego spaceru.

Po cóż burzyć raz ustanowiony porządek rzeczy.

Co ułudą powstało, niech nią pozostanie.

 

Sprawy przybierały inny niż dawniej obrót.

Pozbawieni byli dłużącego się oczekiwania na nadejście listu, które pozwala odcedzić fakty od złudzeń.

Tracili zmysł upływu czasu.

Co było dawane na żądanie niemal natychmiast,

zdawało się, że będzie trwać zawsze,

czyli aż do odwołania.

Płynący napisem strumień obcej świadomości dawał rozumieć się jako ciąg wyłącznie dobrych wiadomości

lub złych skojarzeń.

Scenariuszy rozwoju sytuacji było — jest nieskończenie wiele.

Wybierali oni — ty wybierasz.

Każde z osobna tylko jeden raz wybierało — sam wybierasz.

Wtedy — teraz.

 

Opowiadanie o tym, co się zdarzyło,

nie zastąpi samego istnienia.

Jeżeli jeszcze tego nie próbowałeś,

wstąp we własne życie

i weź w ich życiu udział.

Albo przynajmniej spróbuj wymazać ten wpis

niefortunnie uczyniony w księgach ich losu.